Przy przygotowywaniu wykorzystałam przepis ze strony ambasady Norwegii w USA.
Składniki:
- 300 ml musu jabłkowego (w którym ma być ok. 100 g cukru)
- 250 g bułki tartej (mnie dużo bułki zostało, więc następnym razem bym dała mniej)
- 3 łyżki cukru (44 ml)
- 250 ml kremówki lub bitej śmietany
- łyżeczka cukru waniliowego (niekoniecznie)
Norwegowie proponują jeszcze Amerykanom ewentualne posypanie szczyptą startej czekolady. Ja z tej opcji nie skorzystałam, chociaż przyznaję że mogłoby pasować.
Teraz już wiem jaka jest norweska wiejska panna młoda - rumiana, soczysta, słodka i przykryta śnieżnobiałym welonem.
Ciekawy deser no i fajna nazwa;-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało mi się znaleźć coś oryginalnego i naprawdę smacznego :-D
OdpowiedzUsuńCzytałam ten przepis na jakimś serwisie kulinarnym, ale tam miał nazwę Owocowy deser norweski, dlatego sie nim nie zainteresowałam. :) Bardzo ładnie wygląda.
OdpowiedzUsuńRobiłam to kiedyś,ale to nie za bardzo mój smak:P
OdpowiedzUsuńwww.waniliowachmurka.blox.pl-zapraszam serdecznie;)
No tak, trzeba lubić ten posmak prażenia w bułce. :)
OdpowiedzUsuńU nas od czasu do czasu jada sie tilslørte bondepiker ale tu zdecydowanie musi byc smietana kremowka ubita po prostu inaczej straci swoj urok!
OdpowiedzUsuńCo do śmietany to tutaj dosłownie przetłumaczyłam to co napisali Norwegowie na norway.org tzn. "double or whipping cream". Ja wewnątrz dałam nieubitą a na górę ubitą. I nie wydaje mi się, żeby to dramatycznie obniżyło wartości smakowe. Ale rzeczywiście, masz rację, z ubitą kremówką również wewnątrz prezentowałoby się lepiej. :-) Chociaż z drugiej strony w oryginalnym przepisie cała śmietana była na wierzchu. Ja jej trochę dałam do środka na podstawie innych przepisów i własnego widzimisię ;-)
OdpowiedzUsuń