Ja zrobiłam najprostszą, klasyczną zupę, ale nie z czerwonych pomidorów, a z żółtych. Trochę jak w tej anegdocie o babci, której wnuczek lubił tylko pomidorówkę i która wmawiała mu, że każda zupa jest pomidorowa. Barszcz biały - pomidorowa z białych pomidorów, szczawiowa - pomidorowa z zielonych pomidorów itd. Tyle tylko, że u mnie to tak naprawdę.
Składniki:
- 1 kg żółtych pomidorów
- łyżka oliwy z oliwek
- 2 marchewki
- mały por
- mały seler
- 1,5 l wody
- sól, pieprz
Włoszczyznę obrać, oczyścić, zalać wodą, zagotować. Pomidory pokroić na ćwiartki, włożyć do naczynia żaroodpornego, skropić oliwą i włożyć do nagrzanego piekarnika. Wywar gotować 15 minut i tyle samo piec pomidory. Można je obrać ze skórki, ale ja tego nie zrobiłam i drobne fuzle skórkowe potem były w zupie. Moim zdaniem nieprzeszkadzające. Następnie zblendować/zmiksować zarówno wywar jak i pomidory po czym wymieszać (lub odwrotnie: najpierw wymieszać a potem zmiksować).
Podawać z makaronem, grzankami, kleksami śmietany czy czym tam lubimy. U mnie były grzanki z razowego chleba.
Zupa o dziwo nie jest żółta a pomarańczowa. A w smaku? Niewiele się różni od zwykłej pomidorowej. Co raczej jest plusem, bo surowe żółte pomidory to nie do końca przypadły mi do gustu. Są trochę za bardzo kartoflowate. Chociaż to i tak lepiej niż czarne, przed którymi mam większe opory, bo wyglądają jak zgniłe.
Razem ze mną gotowali:
Maggie, Panna Malwinna, Pela, Bartoldzik, Mopsik, Mirabelka, Chantel i Martynosia.