4 grudnia 2010

Muffiny z musli

Przepis pochodzi z książki "Rok z kuchni". Z tej książki robiłam już roladę jabłkową. Niestety jeszcze się nie dorobiłam muffinkowej formy, więc tradycyjnie robiłam je w postaci babeczek.

Składniki:
  • 150 g mąki pszennej
  • 75 g razowej mąki żytniej
  • 100 g musli (nie licząc tego do posypania)
  • 120 g rodzynek
  • 120 g cukru
  • 2 jajka
  • 250 g mleka
  • 100 g masła
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
Stopić i ostudzić masło. Wymieszać mąki, proszek do pieczenia, musli, rodzynki, cukier i sól. Jajka ubić wraz z mlekiem i wymieszać z masłem. W sypkich składnikach zrobić dołek i wlać do niego mokre. Wymieszać. Jak to przy muffinkach ma być byle jak i z grudkami. Nałożyć od foremek z papilotkami lub natłuszczonych. Posypać musli. Piec 20 minut w temperaturze 210 stopni. Wyjąć z piekarnika, zostawić na 5 minut po czym wyjąć z foremek. Pozostawić na metalowej kratce do wystudzenia.

Idealne na drugie śniadanie.


3 grudnia 2010

Risotto z dynią

Ze sto lat nie robiłam risotta, właściwie to nie wiem czemu, bo je bardzo lubię.
Przepis pochodzi z "Encyklopedii kuchni włoskiej", tej samej z której mam przepis na pizzę i na lazanię. W tej książce większość składników jest podana w filiżankach, które ja traktuję jako szklanki, bo tak mi wynika z podanego na końcu przelicznika wag i objętości.

Składniki:
  • 1 kg obranej i oczyszczonej dyni
  • ćwierć szklanki oliwy
  • 2 szklanki ryżu
  • pół szklanki wytrawnego wina (w przepisie było białe, ja z braku laku użyłam czerwonego, na końcowy kolor potrawy to nie wpłynęło, bo dynia przebiła wszystko)
  • 4 szklanki rosołu (użyłam wywaru ziołowego co sprawiło, że przepis nagle stał się wegetariański)
  • szklanka startego żółtego sera
  • ćwierć szklanki masła
  • sól, pieprz
W oryginalnym przepisie zamiast żółtego sera był parmezan. Ja niestety w tej chwili go nie mam na stanie, stąd żółty ser. Ponieważ parmezan jest suchszy i mniej tłusty to zmniejszyłam też o połowę ilość masła (w przepisie było pół a nie ćwierć i tę drugą połowę dodawało się razem z serem).

Dynię pokroić na drobne kawałki. Stopić masło, dodać oliwę i do rozgrzanych tłuszczy wsypać kawałki dyni. Smażyć na małym ogniu do miękkości. Dodać ryż, smażyć przez 2 minuty. Cały czas trzeba mieszać, i teraz i w dalszych etapach, dalej nie będę już o tym pisać. Dodać wino i gotować na średnim ogniu, aż całe zostanie wchłonięte. Przyprawić. Dolewać po pół szklanki wywaru i gotować, aż dana porcja zostanie wchłonięta, po czym dolewać nową i tak w koło Macieju. Gdy skończy nam się wywar, to ryż powinien być miękki. W książce piszą, że powinno to zając 15-18 minut, ale mój ryż nie chciał chłonąc i zajęło mi to dwadzieścia kilka. Zdjąć z ognia, dodać ser i wymieszać. Jeść póki gorące.


7 listopada 2010

Barszcz czerwony

Gotujemy po polsku!Ten wpis jest dodatkiem do pierwszego z moich przepisów w akcji Gotujemy po polsku! organizowanej pod patronatem zPierwszegoTłoczenia.pl. Opisywany w nim zakwas zdążyłam wykorzystać, więc mój udział w tej zabawie tak jak zaczął się tak i skończy się buraczkowo.

Składniki
  • 1,5 kg czerwonych buraków
  • zakwas z buraków
  • 150 g łopatki wieprzowej bez kości
  • porcja obranej włoszczyzny w niewielkich kawałkach
  • liść wawrzynu, kilka ziarenek pieprzu, trzy ziarna ziela angielskiego
  • sól, pieprz, majeranek, cukier
Mięso i włoszczyznę zalać 2 litrami zimnej wody, dodać liść, pieprz i ziele, zagotować i gotować ok. pół godziny. Po tym czasie wyjąć wszystko, zostawić sam wywar, do którego wrzucić obrane i pokrojone w słupki buraki. Gotować na małym gazie przez około 40 minut. Następnie dodać zakwas, doprawić i doprowadzić prawie do wrzenia. "Prawie", aby na wszelki wypadek nie stracił koloru.


Na zdjęciu widać wychylające się z barszczu uszka. Przepis na te uszka zamieściłam w pierwszej edycji Gotowania po polsku. W zeszłym roku dla odmiany był żurek, czyli kwaśne zupy są widać dla mnie motywem przewodnim przewijającym się przez kolejne lata. Ciekawe, ciekawe...

    Smalec

    Gotujemy po polsku!Oto moja trzecia potrawa przygotowana w ramach akcji Gotujemy po polsku! organizowanej wraz z serwisem zPierwszegoTłoczenia.pl. Było obiadowo, było też deserowo, teraz czas na kolacyjno-śniadaniowo.

    Przepis na smalec do smarowania chleba zasadniczo dostałam od swojej mamy. Zasadniczo, bo mama najczęściej robi go z pieczarkami a moja druga połówka ma jakiś wrodzony wstręt do grzybów. W związku z tym przepis musiałam nieco przerobić.

    Składniki:
    • 250 g słoniny
    • 100 g podgardla
    • 3 cebule
    Słoninę pokroić w kosteczkę i długo (bardzo długo, tzn. nawet kilka godzin) wytapiać na bardzo małym ogniu. Kiedy już pozostanie nam tylko płynny tłuszcz i wysuszone skwarki, dodać do tego posiekane drobno podgardle i z niego też wytopić co się da. Cebule posiekać i pod koniec dodać do wszystkiego. Gdy cebulka się ładnie zrumieni można smalec zdjąć z ognia i wlać do miski lub słoika. Odstawić na kilka godzin, aby stężał. Nie należy w tym czasie wkładać do lodówki, bo zrobi się twardy i trudny do smarowania. I tyle.

    Ciasto polskie z rodzynkami i kruszonką

    Gotujemy po polsku!
    Oto moja druga propozycja do zabawy Gotujemy po polsku! pod patronatem zPierwszegoTłoczenia.pl. Tym razem będzie na słodko.

    Czytałam kiedyś, że ciasto drożdżowe jest od tak dawna w polskiej kuchni i jest dla niej tak charakterystyczne, że dawniej w języku francuskim było ono nazywane ciastem polskim. Dzisiaj upiekłam więc ciasto polskie z rodzynkami i kruszonką, czyli zwykłego drożdżowca.

    Składniki:
    • 0,5 kg mąki pszennej
    • 50 g świeżych drożdży
    • 3/4 szklanki mleka
    • pół szklanki cukru
    • małe opakowanie cukru pudru
    • 5 jajek
    • 75 g roztopionego i ostudzonego masła
    • szklanka rodzynek
    Składniki na kruszonkę
    •  25 g roztopionego i ostudzonego masła
    • mąka
    • cukier
     Uwaga na początek - wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej!

    Z drożdży, mleka, szczypty mąki i szczypty cukru zrobić zaczyn. Odstawić na ok. 20 minut.

    Po tym czasie wsypać mąkę do miski, dolać zaczyn i dodać pozostałe składniki, wymieszać i wyrobić. Odstawić w ciepłe miejsce aby podwoiło swoją objętość (zazwyczaj zabiera to około godziny).

    Nagrzać piekarnik na 180 stopni. Formę natłuścić. Rodzynki sparzyć, odcedzić, obsypać mąką. Dodać je do ciasta i jeszcze raz wyrobić. Dobrze wyrobione ciasto drożdżowe charakteryzuje się tym, że przestaje kleić się do rąk. Wyłożyć ciasto na blachę. Zrobić kruszonkę, tzn. do masła dosypywać mąkę i cukier aż będzie się ładnie kruszyć (ja to robię na oko). Posypać kruszonką ciasto. Piec ok. 45 minut.

    6 listopada 2010

    Zakwas z buraków

    Gotujemy po polsku!


    W tym roku już po raz trzeci Irena i Andrzej razem z serwisem Z Pierwszego Tłoczenia organizują wspólne blogowe gotowanie po polsku. I po raz trzeci ja też będę uczestniczyć w tej zabawie. Dwa lata temu Gotowanie po polsku to była pierwsza zabawa blogowa, w której wzięłam udział. Wtedy takich zabaw było bardzo niewiele, teraz jest ich mnóstwo. Na tyle dużo, że już praktycznie przestałam w nich brać udział. Ot, przesyt. Ale jest kilka takich, które co roku wracają i do których tak się przyzwyczaiłam, że staram się w nich nadal wziąć udział. Gotowanie po polsku oczywiście do nich należy.

    Ostatnio jak widać mam mało czasu na blogowanie. Naturalnie cały czas gotuję i nawet robię temu, co upichcę, zdjęcia, ale już żeby dodać komentarz słowny to czasu i zapału nie starcza. Jednak, że już od dawna planowałam, co zrobię z okazji Gotowania po polsku, to nie mogę teraz przecież tak łatwo zrezygnować!

    Trzy potrawy, które zaplanowałam na ten czas są "każda z innej bajki". Trzy zaplanowałam, ale może jak się rozbucham to do jutra jeszcze coś dodatkowego wymyślę.

    Pierwszy przepis jest bardzo tradycyjny. Jest to zakwas na barszcz czerwony. Nigdy jeszcze nie robiłam takiego tradycyjnego barszczu na zakwasie, zawsze szłam na skróty i dosypywałam kwasu cytrynowego. Czas to zmienić! Przepis na zakwas wzięłam od Myszy Klapsiary.

    Składniki:
    • ok. 0,5 kg buraków (Mysza podaje w przepisie dwie sztuki, ja miałam małe buraki to dałam trzy)
    • kromka razowego chleba
    • 2 ząbki czosnku
    • 2 liście wawrzynu
    • 4 ziela angielskie
    • łyżka soli
    • 0,5 łyżeczki soli
    • 3 szklanki przegotowanej ciepłej wody
    Buraki obrać i pokroić w plastry. Włożyć do litrowego słoja lub garnka. Chleb połamać na kawałeczki, dodać wraz z przyprawami do buraków. Zalać wodą i odstawić na cztery dni. Gdzieś w Internecie znalazłam pomysł, żeby przykryć pokłutym papierem i tak też zrobiłam. Po tym czasie zlać zakwas do butelki i można wykorzystać teraz lub za jakiś czas do barszczu.


    Podeszłam z lekką nieśmiałością do tego przepisu, bo gdzieniegdzie kazali w takim przypadku dawać 2 kg buraków a nie 2 sztuki. Niepotrzebnie, bo zakwas wyszedł piękny - pachnący i o głębokim karmazynowym kolorze.

    12 września 2010

    Pierwszy tort

    Ten tort był pierwszy z kilku powodów. Po pierwsze, to pierwszy tort jaki przygotowałam. Po drugie, to pierwszy tort urodzinowy mojego synka. Tak czy inaczej był wyjątkowy.

    Przygotowałam go tak, aby nie bać się i dać jubilatowi do spróbowania. Przede wszystkim zrobiłam specjalny biszkopt bez proszku do pieczenia i z małą ilością cukru. Opierałam się na przepisie na biszkopt z morelami ze strony Przepisy kulinarne dla niemowląt. Ale tak naprawdę to mogłam sama go wymyśleć, bo biszkopt jak biszkopt, dużo do wykombinowania to nie ma. Poza tym zamiast kremu było tylko trochę bitej śmietany bez cukru. A do ozdoby owoce. O dziwo, mimo że takie zdrowe, to wyszło nawet smaczne.

    Składniki na biszkopt
    • 5 jajek
    • szklanka mąki
    • pół szklanki cukru
    Jajka umyć, oddzielić żółtka od białek. Białka ubić na gęstą pianę, dodać cukier i nadal ubijać. Dodać żółtka i delikatnie wymieszać trzepaczką. Powoli dodawać przesianą mąkę i mieszać. Wylać do natłuszczonej lub wyłożonej papierem do pieczenia formy. Piec 15 minut w 180 stopniach.

    Ja piekłam w prostokątnej formie. Gdy mój biszkopt wystygł podzieliłam go na pół i z każdej połówki wycięłam kształt lokomotywy. Spód posmarowałam bitą śmietaną i wyłożyłam połówkami winogron i owocami borówki amerykańskiej. Na to nałożyłam górną część, posmarowałam resztą śmietany i udekorowałam połówkami winogron i brzoskwinią pociętą na plastry.


    Sto lat Maluszku!

    6 września 2010

    Sałatka na lato (kończące się)

    Reaktywacja Baru sałatkowego u Peli bardzo mnie ucieszyła. Kiedy Bar powstał  miałam nadzieję podciągnąć się nieco w sałatkach, które obok zup są moją piętą achillesową. To nie tak, że mi sałatki nie wychodzą. Jak już się za nie wezmę to zazwyczaj się udają. Ale nie czuję ich. Nie umiem wymyślić od zera sałatki z tego co mam. Jakoś to nie moja bajka. Na razie!
    Nowa edycja Baru podoba mi się jeszcze bardziej, bo zmusza do myślenia i kreatywności. Pela podaje tylko "co" a każdy uczestnik wymyśla "ile" i "jak".
    Zabawa w komponowaniem sałatki z zadanych składników była przednia. Tutaj jest zaproszenie do zabawy wraz ze spisem składników. Trochę w tych składnikach pozmieniałam, ale niedużo. Wypadł olej, bo nie był potrzebny i majonez, bo miałam ochotę na coś lżejszego.

    Składniki:
    •  250 g piersi z kurczaka
    • 4 morele
    • 150 g zielonych winogron
    • 50 g selera naciowego (1-2 łodyżki)
    • 4 liście sałaty lodowej
    • pół łyżeczki curry
    • sól, pieprz
    Składniki na sos:
    • 3 łyżki jogurtu
    • łyżeczka soku z cytryny
    • pół łyżeczki miodu
    • łyżeczka curry
    • sól, pieprz
    Kurczaka umyć, oczyścić i pokroić w centymetrowe plastry. Natrzeć solą, pieprzem oraz curry i zgrillować. (Ja użyłam do tego patelni grillującej. Ponieważ kurczaka grillowałam a nie smażyłam to z przepisu wyleciał olej.) Po ostudzeniu plastry pokroić w kostkę. Owoce umyć. Morele przekroić na pół, wyjąć pestki. Powstałe połówki pokroić w ćwiartki (czyli tworzymy moreloósemki). Winogrona ciąć na połówki. Selera umyć i pokroić w cienkie słupki. Sałatę porwać. Wymieszać wszystkie owoce i warzywa. Składniki na sos wymieszać i gotowym sosem polewać sałatkę tuż przed jedzeniem.


    A oto wersja dla Maleństwa (bez sosu i mięsa)

    30 sierpnia 2010

    Ananas z cukinii

    Powiedziałam ostatnio nieopatrznie, że przyjmę każdą ilość cukinii, pomidorów i papryki. I zostałam przysypana warzywami. Nadszedł zatem czas na robienie przetworów. Na pierwszy ogień poszła cukinia a la ananas. Wykorzystałam przepis z My Cuisine.

    Składniki:
    • 1 kg obranej, oczyszczonej i pokrojonej w kostkę cukinii
    • 330 g cukru
    • opakowanie cukru waniliowego
    • 1 goździk
    • łyżeczka kwasku cytrynowego
    Zagotować pół litra wody wraz z kwaskiem cytrynowym a następnie ostudzić. Cukinię ułożyć w szklanym naczyniu, zalać wodą z kwaskiem i przycisnąć czymś ciężkim. Po 24h odsączyć, ale nie wylewać wody. Do wody dodać goździki i cukier, zagotować. Dorzucić cukinię i gotować 7 minut. Nałożyć do słoików tak, aby zalewa przykrywała cukinię. Pasteryzować przez 15 minut.

    26 sierpnia 2010

    Makaron z brokułami zapiekany pod czerwonym sosem

    Początkowo wpis ten miał być zatytułowany "Zapiekanka makaronowo-brokułowo-pomidorowo-paprykowa", ale w końcu udało mi się to nazwać czymś, co nie zawiera aż tylu łączników.
    Potrawa inspirowana była kuchnią indyjską, ale tylko inspirowana. A założenie główne było takie, żeby mogło to zjeść moje jeszcze niemowlę a jednocześnie, żeby dla dorosłych też było smaczne. No i udało się. Zarówno my, jak i jeszcze niemowlę zjedliśmy bez grymasów.

    Składniki:
    • 600 g makaronu (użyłam wymieszanego penne ze świderkami, bo akurat miałam tylko pół paczki świderków i nie miałam co z nimi zrobić)
    • 1 brokułowy kwiatostan
    • 5 pomidorów
    • 1 czerwona papryka
    • pół kubka jogurtu
    • łyżeczka garam masali, pieprz
    Pomidory sparzyć, obrać i pokroić w kostkę. Paprykę oczyścić i też pokroić. Pomidory i paprykę zalać szklanką zimnej wody, zagotować i gotować na małym ogniu bez przykrywki, aby zgęstniało. Następnie zmiksować i nieco ostudzić.
    Makaron ugotować na al dente.
    Brokuła podzielić na różyczki, nogę pokroić w bardzo drobne słupki. Ugotować, najlepiej na parze.
    Ostudzony sos wymieszać z jogurtem i przyprawami.
    W naczyniu żaroodpornym układać warstwami makaron i brokuły polewając sosem. Zapiekać 15 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.


    Ta potrawa też krzyczy "Viva la pasta!".

    Podobne smaki:

    22 sierpnia 2010

    Penne z bakłażanem

    Zanabyłam bakłażana, bo miała być musaka. A tu kicha, bo część rodziny postawiła się okoniem i powiedziała: "Nie lubię musaki, wolałabym jakiś makaron." No i zaczęło się gorące poszukiwanie, jak zrobić coś do makaronu, coby zawierało bakłażana, było proste, łatwe i smaczne, a najlepiej żeby się samo zrobiło.

    Na szczęście znalazłam ten przepis i w końcu udało się coś na obiad zrobić. Zwiększyłam tylko dwukrotnie ilość większości składników. No i użyłam świeżych, niezapuszkowanych pomidorów.

    Składniki:
    • dwa bakłażany
    • 8 pomidorów
    • 2 cebule
    • 4 ząbki czosnku
    • ostra papryczka
    • 2 łyżki octu balsamicznego
    • 4 łyżki śmietany
    • ok. 10 posiekanych listków bazylii
    • 250 g startej mozzarelli
    • sól, pieprz
    • makaron penne

    Bakłażana umyć i pokroić w centymetrową kostkę. Wrzucić na rozgrzaną oliwę i wymieszać tak, aby od razu całe kawałki pokryły się tłuszczem. Smażyć na średnim ogniu przez 7-8 minut.
    Cebulę i czosnek obrać i drobno posiekać. Pomidory obrać i pokroić w niewielką kostkę.
    Do bakłażana dodać cebulę i czosnek i podsmażać aż się zrumienią, po czym dodać pomidory.
    Posolić, popieprzyć, pooctować i dorzucić bazylię, po czym dusić kwadrans.
    Ugotować makaron.
    Dodać do bakłażanów rozrobioną z małą ilością sosu śmietanę i wymieszać.
    Na talerzach rozłożyć makaron, polać sosem i posypać mozzarellą. Zrobić zdjęcie i szybko wymieszać.


    Potrawę dorzucam do akcji bakłażanowej i do akcji Viva la pasta!.

    Podobne smaki:

    21 sierpnia 2010

    Pieczony schab z papryką

    Nie mam dużego doświadczenia w pieczeniu mięs, ale coraz bardziej doceniam ten sposób ich przygotowania. Wymaga tak mało wysiłku...

    Składniki:
    • ok. 1 kg schabu
    • 4 ząbki czosnku
    • ćwierć dużej czerwonej papryki
    • sól, pieprz, majeranek
    • łyżka oleju
    Schab umyć, natrzeć solą (małą ilością) i pieprzem. Posypać majerankiem. Ząbki czosnku obrać, paprykę oczyścić i pokroić w paseczki. Ponacinać mięso i w utworzone kieszonki wepchnąć czosnek i część papryki. Wepchnąć głęboko, bo jak będzie na wierzchu to się spali, tak jak to widać na załączonym obrazku.
    Włożyć mięso do rękawa do pieczenia i podlać olejem. Obok ułożyć tę paprykę, która nie zmieściła się do środka.  Rękaw pozwiązywać z obu końców i koniecznie przekłuć w paru miejscach. Chyba, że chcemy mieć w piekarniku bombę schabową. Piec 2 godziny w piekarniku nagrzanym do 180 stopni C. Do upieczonego mięsa podać wytworzony sos "własny" z pieczonymi papryczkami.


    Potrawa ta powstała z okazji akcji "Paprykujemy...". Chyba gdybym nie miała świadomości, że właśnie trwa ta akcja to bym nie wpadła na pomysł dołożenia do środka papryki.

    Następnym razem paprykę, którą położyłam obok pokroję dużo drobniej i może dodam tam też trochę posiekanego czosnku, aby wzbogacić smak sosu.

    17 sierpnia 2010

    Gyros w picie a la... Biedronka

    Tak, jest mi wstyd. Skorzystałam z gotowców. I z przepisu z oferty Biedronki. No nie, za to mi nie wstyd, źródło jak źródło. A ja, wbrew głównemu nurtowi lubię kupować w Biedronce i nie wstydzę się tego. Owszem, są rzeczy, które są tam marnej jakości. Ale te po prostu omijam i kupuję gdzie indziej. A o gotowcach wypowiedziałam się już w komentarzu do posta Peli pt. "Czasami korzysta się z gotowca". Ja korzystam bardzo, bardzo rzadko. Ale i ja czasem popełniam ten grzech.
    No to do rzeczy. Użyte gotowce to chlebek pita i "gyros z kurczaka". Użyty przepis jak zwykle pozmieniałam i dopasowałam do własnych potrzeb i posiadanych składników. Zwłaszcza sos jest bardzo mało podobny do tego z przepisu, chyba tylko liczba ząbków czosnku się zgadza.

    Składniki:
    • 6 chlebków pita
    • ok. 400 g "gyrosu z kurczaka" lub po prostu rozdrobionego pieczonego kurczaka
    • 1 sałata lodowa (w oryginale była kapusta pekińska, ale akurat jej w najbliższym sklepie nie było i okazało się, że sałata lodowa też się nadaje i do tego całość wyszła bardziej wiosenno-letnia)
    • 2 cebule
    • 6 ogórków konserwowych
    • pół czerwonej papryki (to mój wymysł, bardzo udany)
    • pół kubka jogurtu
    • pół kubka śmietany
    • 5 ząbków czosnku
    • 2 łyżki pikantnego sosu chilli
    • ostra papryka w proszku
    • pół łyżeczki kuminu
    • sól, pieprz
    Najpierw należy przygotować "sałatkę". Sałatę porwać na kawałeczki (lodowa jest świetna, bo łatwo się łamie). Ogórki pokroić w kostkę, cebulę w piórka a paprykę w paseczki. Wymieszać wszystkie te rośliny.

    Z jogurtu, śmietany, posiekanego czosnku, chilli i przypraw zrobić sos przez wymieszanie.

    Mięso podsmażyć.

    Pity podgrzewać w tosterze przez ok. 2 minuty, po czym rozkrawać i napychać warstwami. Na dół mięso, polać je sosem i dopchnąć sałatką. I zajadać.




    O ile z gotowego chlebka pita pewnie jeszcze kiedyś skorzystam, to ten "gyros" raczej już u mnie nie zagości. Równie dobre byłoby po dodaniu upieczonego mięsa kurczaka z przyprawami. A pracy by nie było dużo więcej.

    A z tej oferty Biedronki jeszcze przynajmniej dwa przepisy mnie kuszą aby je zrobić.



    Podobne smaki:

    16 sierpnia 2010

    Kurkumowy indyk z marchewką i kuskusem

    To potrawa z mojego żelaznego repertuaru, aż dziw, że jeszcze jej tutaj nie było. Przepis wzięłam dawno temu z internetu (chyba z onetu, o ile dobrze pamiętam) i w oryginale nazywał się "Kurczak po arabsku". Nie wiem na ile jest to naprawdę arabski przepis, w dodatku nie zawsze robię to z kurczaka, więc bez żalu pożegnałam się z tą nazwą. Tym razem było z indykiem.
    Składniki:
    • ok. 600 g piersi z kurczaka lub z indyka
    • 2-3 cebule
    • 3 duże marchewki
    • szklanka wrzątku
    • kurkuma (bardzo dużo), papryka w proszku (dość dużo), imbir (trochę), cynamon (szczypta), sól i pieprz (jak kto lubi)
    • łyżka mąki kukurydzianej
    Cebulę pokroić w piórka i podsmażyć. Ptaka pokroić w kostkę i smażyć razem z cebulą. Marchewkę pokroić w plasterki i gdy mięso będzie już z wierzchu podsmażone (tzn. białe) to dodać ją do smażących się rzeczy. Zalać wrzątkiem i dodać przyprawy. Dusić 15-20 minut. Pod koniec dodać mąkę rozrobioną w niewielkiej ilości zimnej wody. Podawać z kuskusem. Próbowałam kiedyś z ryżem i to nie było to. Tylko kuskus.


    Podobne smaki:

    15 sierpnia 2010

    Twarożek dla M

    Od razu na wstępie uprzedzę, że to nie jest twarożek w moim guście. Ja lubię twaróg naturalny - tylko biały ser i śmietana. Bez żadnych przypraw. Ale M mnie tak prosił, żebym zrobiła taki z dużą ilością dodatków... Czasem trzeba ulec, również kulinarnie. Przynajmniej od święta.

    Składniki:
    • 200 g półtłustego białego sera
    • kilka łyżek śmietany 
    • pół pomidora
    • ćwierć czerwonej papryki
    • korniszon
    • gruby plaser żółtego sera
    • sól, pieprz
    Biały ser wymieszać ze śmietaną, doprawić. Pomidora, paprykę, korniszona i żółty ser pokroić w kostkę. Wszystko wymieszać i gotowe. Można dodać i inne rzeczy, np. rzodkiewkę. To zależy co się akurat ma po ręką.


    M twierdzi, że najbardziej w tym twarożku lubi żółty ser, który wyłania się jako coś elastycznego i stosunkowo twardego spod miękkiego twarogu i warzyw. Zresztą ten żółty ser w składzie to jego wymysł. I muszę przyznać, że nie jest to najgorszy pomysł.

    Leczo z cukinią

    Cukinię odkryłam dopiero kilka lat temu, kiedy "wżeniłam się" w rodzinę z działką, na której to warzywo jest uprawiane w dość dużych ilościach. Inna sprawa, że wcześniej rzadko coś gotowałam. W końcu jak się mieszka z rodzicami...

    Najczęściej gdy robię coś z cukinii to albo zazwyczaj jest to cukinia faszerowana albo leczo. (Piernik cukiniowy cały czas czeka, aż się za niego wezmę.) I to właśnie leczo jest dla mnie królem potraw z cukinii. Po prostu uwielbiam takie ajntopfy! A najlepsze w nich jest to, że za każdym razem wychodzą trochę inne. Bo proporcje składników i nawet ich rodzaje traktuję bardzo niefrasobliwie. Tym razem były mniej więcej takie:

    Składniki:
    • 3 małe cukinie
    • 2 czerwone papryki (bo takie akurat miałam)
    • pęto kiełbasy
    • 6 pomidorów
    • 4 cebule 
    • 1 ostra papryczka
    • kilka ząbków czosnku
    • sól, pieprz, papryka w proszku (najlepiej ostra sesesese)
     Kiełbasę pokroić w półplasterki i podsmażyć. Cebulę pokroić w piórka i teżpodsmażyć. O ile kiełbasę smażę na osobnej patelni, to cebulę już w docelowym garze. Jak jednogarnkowo to jednogarnkowo! Pomidory sparzyć, obrać, pokroić jakkolwiek i dodać do cebuli. Jakkolwiek, bo mają się rozciapić i kształtu krojenia i tak nie będzie widać. Papryki i papryczkę oczyścić i pokroić w paseczki a następnie dodać do pomidorów i cebuli. Dusić aż do rozciapania pomidorów, a w międzyczasie obrać i pokroić cukinię w kostkę. Dodać cukinię i dusić aż cukinia będzie miękka, ale nie rozciapana. Bo właśnie po to dodajemy cukinię prawie pod koniec, aby była jędrna i al dente.  Na kilka minut przed końcem dodać kiełbasę i drobno posiekany czosnek. A potem zjadać, najlepiej z chlebem. Czasem, gdy chcę aby leczo było jeszcze bardziej pożywne pod koniec dodaję kilka ziemniaków, uprzednio ugotowanych w mundurkach i obranych. Ale tym razem to ominęłam.


    Ten przepis, choć absolutnie nieoryginalny, zgłaszam do udziału w Cukiniowym sierpniu 2010. Ale co tam, nie przesadzajmy z tą pogonią za oryginalnością.

    30 maja 2010

    Muffinki z rabarbarem

    Historia tych muffinek jest taka jakby ją napisała L.M. Montgomery. A w każdym razie ją się wczoraj, przy ich robieniu, czułam jakbym była bohaterką którejś z jej książek. Zaczęło się od telefonu od znajomych z pytaniem, czy mogą nas za półtorej godziny odwiedzić. Bardzo się ucieszyłam, ale w głowie przebiegła mi myśl rodem z Emilki ze Srebrnego Nowiu - goście przychodzą a w domu nie ma ciasta!

    A jeśli chce się szybko upiec coś do ciasta, to tylko muffinki. Na szczęście akurat przeglądała durszlaka i mignął mi w oczach przepis na muffinki z rabarbarem z kotlet.tv. Rabarbar w lodówce tylko czekał na wykorzystanie i honor domu został uratowany.


    Składniki:
    • 2 laski rabarbaru
    • 2 szklanki mąki
    • 2/3 szklanki cukru
    • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
    • 100 g masła
    • szklanka mleka
    • jajko
    Masło roztopić i ostudzić. Rabarbar pokroić na centymetrowe kawałki. Zmieszać w jednej misce mąkę, cukier i proszek, a w drugiej jajko, masło i mleko. Wlewać mokre składniki do suchych i mieszać. Formę do muffinek wyłożyć papilotami i do każdego włożyć po kilka kawałków rabarbaru, po czym przykryć ciastem. Można też najpierw nałożyć trochę ciasta, na to rabarbar i resztę ciasta na wierzch. Tak zresztą było w przepisie z kotleta.tv. Wydaje mi się, że i tak i tak jest dobrze.


    A propos L.M. Montgomery, w jej książkach też występują muffinki. Tyle tylko, że w tłumaczeniu na polski zostało to zgubione, bo zazwyczaj są one tłumaczone jako ciasteczka. Odkryłam to ostatnio, gdy czytałam po angielsku Anne of Ingleside. Ale nic dziwnego, w końcu muffinki są w Polsce popularne dopiero od niedawna.

    29 maja 2010

    Szparagi z papryką z woka

    Szaleństwo szparagowe trwa. W tym roku również i my się do niego dołączyliśmy. Zazwyczaj robię szparagi w sosie śmietanowym z makaronem lub zapiekane pod beszamelem. Tym razem zachciało mi się odmiany. Oto i ona

    Składniki:
    • pęczek zielonych szparagów
    • duża czerwona papryka
    • średnia cebula
    • 2 ząbki czosnku
    • łyżka świeżo startego imbiru
    • 2 łyżki sosu sojowego
    • łyżka ostrego sosu chilli
    • sól, pieprz, ostra papryka
    • olej do smażenia
    Szparagi pokroić na kilkucentymetrowe kawałki po uprzednim odłamaniu zdrewniałych końcówek. Paprykę oczyścić i pokroić w paski o podobnych wymiarach co szparagi. Cebulę i czosnek posiekać.
    Bardzo mocno rozgrzać woka, wrzucić na niego cebulę, czosnek i imbir a po chwili szparagi. Smażyć 3-4 minuty po czym dorzucić paprykę i smażyć jeszcze 2 minuty. Podczas całego smażenia cały czas mieszać. Na koniec dolać sosy i doprawić.

    30 kwietnia 2010

    Ryba po syczuańsku

    Rzutem na taśmę dorzucam ostatni przepis do akcji "Kuchnia chińska". Przepis podobnie jak poprzedni pochodzi z "Łatwej kuchni chińskiej" Kena Homa.

    Niestety nigdzie nie mogłam zdobyć żadnego z sosów fasolowych, więc zamiast nich dałam łyżkę pikantnego sosu chilli. Składniki jednak podaję oryginalne.

    Składniki:
    • 450 filetów z dorsza, turbota lub halibuta
    • sól
    • mąka kukurydziana
    • 150 ml oleju z orzeszków ziemnych
    • 3 dymki
    • 1 łyżka posiekanego czosnku
    • 2 łyżeczki posiekanego imbutu
    • 150 ml dobrego bulionu
    • łyżeczka żółtego sosu fasolowego
    • łyżka sosu fasolowego z chilli
    • 2 łyżki wina ryżowego lub wytrawnego sherry
    • 2 łyżeczki sosu sojowego
    • 2 łyżeczki cukru
    • 2 łyżeczki oleju sezamowego
    •  pół łyżeczki soli
    • ćwierć łyżeczki białego pieprzu
    Rybę posypać z obu stron solą i pociąć na paski 5x2,5 cm po czym odstawić na 20 minut. Dymkę pokroić ukośnie. Rybę odtoczyć w mące kukurydzianej. Mocno rozgrzać woka. Nalać olej i rozgrzać tak, aż będzie dymić. Smażyć rybę po dwóch stronach do zbrązowienia. Wyjąć i odsączyć z tłuszczu. Zlać z woka większość  tłuszczu i ponownie mocno rozgrzać. Wrzucić dymkę, czosnek i imbir i smażyć pół minuty z mieszaniem. Dodać pozostałe składniki i zagotować. Dodać rybę i gotować 2-3 minuty na małym ogniu.


    Ryby to nie jest mój ulubiony typ jedzenia, ale muszę przyznać, że taki sposób przyrządzenia dodaje im dużo uroku. My zjedliśmy obiad złożony z tej ryby, smażonych brokułów i ryżu. Było pysznie.

    Brokuły smażone po chińsku

    To kolejna propozycja do akcji "Kuchnia chińska". Przepis pochodzi z książki "Łatwa kuchnia chińska", której autorem jest Ken Hom. Ta książka trafiła do mnie w dość nietypowy sposób. Zaczęło się od ślubu naszych dobrych znajomych, którzy na swojej liście prezentowej zamieścili m.in. woka i książkę kucharską. No i od nas dostali właśnie woka. Gdy go kupowaliśmy, w sklepie rzuciła nam się w oczy ta książka i dodaliśmy ją do prezentu. W domu przejrzeliśmy ją dokładnie i bardzo nam się spodobała. Na tyle, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy czasem jej sobie nie zostawić. Ale jednak się powstrzymaliśmy. Pół roku później zobaczyłam taką samą na stoisku z tanią książką. Tym razem już się nie powstrzymywałam.

    Składniki:
    • 450 g brokułów
    • 1,5 łyżki oleju z orzeszków ziemnych
    • 4 zmiażdżone ząbki czosnku
    • 2 łyżeczki oleju sezamowego
    • łyżeczka soli
    • pół łyżeczki pieprzu
    • 6 łyżek wody
    Obrać brokuła i oddzielić różyczki od łodyg. Łodygi pokroić w plasterki. Ja korzystałam z mrożonych brokułów, więc po rozmrożeniu tylko odcięłam końcówki różyczkom. Rozgrzać woka i wlać olej. Olej musi się tak rozgrzać, żeby zaczął dymić. Wrzucić czosnek, sól i pieprz i smażyć z mieszaniem pół minuty. Dorzucić brokuły i smażyć mieszając przez 2 minuty. Wlać wodę, przykryć i gotować na dużym ogniu przez 4-5 minut. Odkryć, dodać olej sezamowy i smażyć mieszając jeszcze przez pół minuty.

    Słodkokwaśny kurczak z ananasem

    Tą potrawą dołączam się do Peli i jej podróży do Chin. Przepis pochodzi z książki "Smak tropików (Kuchnie Pacyfiku)" autorstwa Biruty Markuzy. W książce tej wśród kuchni różnych wyspiarskich krajów i obok kuchni indyjskiej jest też przedstawiona kuchnia chińska. Podana tam oryginalna nazwa potrawy to Tim Shin Boloh, niestety nie ma informacji z jakiej części Chin ona pochodzi.

    Składniki
    • 500 g mięsa z kurczaka
    • 2 jajka
    • łyżka sosu sojowego
    • 3 łyżki maki
    • łyżeczka soli
    • łyżeczka cukru
    • łyżka oleju 
    • 0,75 szklanki wody
    • 0,75 szklanki octu owocowego
    • 0,5 szklanki cukru
    • puszka ananasa
    • łyżka mąki kukurydzianej
    • sól
    Kurczaka pokroić w podłużne kawałki, posypać solą, pieprzem i cukrem. Oblać sosem sojowym i obtaczać w mące i roztrzepanych jajkach. Smażyć na rozgrzanym oleju przez 2,5 minuty. Wyjąć i odsączyć z tłuszczu.
    W rondelku rozgrzać olej, dodać do niego wodę, cukier i ocet i zagotować. Odcedzić ananasa z zalewy i dodać do sosu. Mąkę kukurydzianą rozrobić w kilku łyżkach zimnej wody i też dodać. Mieszając podgrzewać aż sos zgęstnieje, dodać kurczaka i chwilę pogotować.



    Pierwsze wrażenie miałam raczej negatywne, bo sos wyszedł mi przesadnie octowy. Podejrzewam, że autorka książki miała na myśli ocet o innym stężeniu niż ja miałam. Niestety nic o tym nie ma tam napisane. Dygresja: przed napisaniem tego akapitu sprawdziłam, czy to aby na pewno autorka a nie autor, bo imię takie nietypowe, że nie zdziwiłaby mnie męska płeć. Koniec dygresji.

    Natomiast Główny Degustator orzekł, że bardzo mu smakuje i jest fajnie orzeźwiające. Bałam się co powie, bo wiem, że nie lubi mięsa na słodko, a to takie zdecydowanie jest. Widać ocet wystarczająco przyćmił cukier.

    18 marca 2010

    Pasta serowa z ale

    Oto kolejna mężowska propozycja na dzień świętego Patryka - irlandzka pasta serowa z ale. Przepis pochodzi z tej strony. Nie udało nam się dostać cheddara, więc, idąc za radą negresci, zamieniliśmy go na salami. Chyba wyszło to paście na dobre, bo ser salami jest bardziej miękki a przez to lepiej się nadaje do past. Oprócz tego podmieniliśmy musztardę Dijon na angielską a nasiona selera na posiekanego selera naciowego

    Składniki:
    • pół kg sera salami
    • 150 g białego naturalnego serka do smarowania (my daliśmy Bielucha)
    • 2 łyżeczki angielskiej musztardy
    • jedna łodyga selera naciowego
    • 180 ml ciemnego ale (chociaż my użyliśmy Ale Ale z Piotrkowa, które jest ponoć klasyfikowane jako jasne ale)
    Ser utrzeć a selera posiekać. Następnie wszystkie składniki rozdrobnić i wymieszać przy użyciu blendera.

    Wczorajszy twórca tej pasty twierdzi, że warto byłoby ją jeszcze popieprzyć. Moim zdaniem jest dobra taka jaka jest. Chociaż chyba pieprz by jej smaku nie zepsuł, więc jak kto woli.

    Pastę można jeść do krakersów lub do pieczywa. Czuć w niej smak ostrego sera spod którego wybija się posmak ciemnego dobrego piwa. Pycha.

    Placki świętego Patryka

    Dzisiaj wyjątkowo będą potrawy, które nie ja przygotowałam. Będzie to spóźnione nawiązanie do akcji 8 marca - panowie do kuchni, bo autorem jest mój M. W okolicach Dnia Kobiet nie miał czasu nic przygotować, więc "odpracował" to przygotowując wczoraj imprezę na dzień świętego Patryka.

    Pierwsza potrawa ma angielską nazwę St. Paddy's Green Potato Pancakes with Pale Green Horseradish Drizzle, którą skróciliśmy na placki świętego Patryka.


    Składniki na placki:
    • 1,5 kg ziemniaków
    • 450 g paczka mrożonego szpinaku (brykiet)
    • 6 łyżek masła
    • 4 łyżki śmietany 18%
    • 6 łyżek mąki
    • 2 łyżeczki estragonu
    • sól, pieprz, olej do smażenia
    Rozmrozić szpinak. Rozmrożony odsączyć i odcisnąć z wody. Tej wody nie wylewać, bo przyda się do sosu. Ziemniaki ugotować do miękkości w osolonej wodzie. Odcedzić. Podgrzewać masło ze śmietaną aż do roztopienia. Rozgnieść ziemniaki razem ze szpinakiem, roztopioną mieszanką maślaną, mąką i przyprawami. Formować placki w dłoni. Powinny mieć ok. pół cala grubości (1,3 cm) i 3 i pół cala średnicy (9 cm). Z tej porcji ciasta wychodzi ok. 24 placków. Smażyć placki z dwóch stron do zbrązowienia po około 3 minuty. Usmażone trzymać w piekarniku nagrzanym do ok. 75 stopni, aby wszystkie były ciepłe przy podaniu.

    Składniki na sos:
    • 20 łyżeczek wody odciśniętej ze szpinaku
    • 10 łyżeczek śmietany
    • 5 łyżeczek tartego chrzanu
    Wszystkie składniki wymieszać na dość rzadki sos. Polewać nim placki.



    Ponieważ jak to na dzień świętego Patryka przystało placki są zielone, to uczestniczą w akcji Zielono mi.

    10 marca 2010

    Zupa-krem z brokułów z kukurydzą

    Oto moja druga propozycja do akcji "Przedwiośnie ... i jaka zupa?" i chyba niestety już ostatnia. Zupka wyszła bardzo wiosenna, akurat na przedwiośnie.

    Składniki:
    • paczka mrożonych brokułów (ok. 400 g), inną porą roku pewnie bym wolała dać świeże
    • 2 cebule
    • 2 ząbki czosnku
    • 2 szklanki wody
    • pół puszki kukurydzy
    • sól, pieprz, suszony tymianek, suszona bazylia
    Brokuły rozmrozić i zblanszować lub nierozmrożone pogotować 5 minut po wrzuceniu na osolony wrzątek. Cebulę pokroić jakkolwiek i podsmażyć. Do odsączonych brokułów dosypać podsmażoną cebulę oraz obrany czosnek, zalać wodą i rozdrobnić blederem. Do kremu wsypać odsączoną kukurydzę, wszystko zagotować i gotować na małym ogniu ok. 10 minut. Pod koniec gotowania przyprawić do smaku.

    8 marca 2010

    Zupa wielowarzywna z kapustą pekińską i kurczakiem

    Oto całkowicie spontaniczna zupa. Spontan z okazji akcji "Przedwiośnie ... i jaka zupa?" oraz z okazji zalegających w lodówce zapasów kapusty pekińskiej. Skład zupy improwizowany, typu "na winie".

    Składniki:
    • główka kapusty pekińskiej
    • 2 udka z kurczaka
    • 300 g mrożonki wielowarzywnej (skład typu marchewka, por, kalafior, fasolka szparagowa)
    • 3 ziemniaki
    • liść laurowy, kilka ziarenek ziela angielskiego, kilka ziarenek pieprzu
    • sól, pieprz, mielona papryka
     Udka obrać z mięsa i uzyskane mięso pokroić w kostkę. Kości wraz z przyległościami zalać 1,5 litra zimnej wody, dodać liść laurowy, ziele i pieprz, zagotować i gotować pół godziny. Kostki mięsa krótko podsmażyć na dość dużym ogniu. Gotowy wywar zlać odcedzając kości i przyprawy. Do wywaru wsypać mrożonkę i gotować kilka minut. Ziemniaki obrać i pokroić w kosteczkę, kapustę opłukać i pokroić w paski. Do wywaru i warzyw dorzucić ziemniaki, kapustę i kurczaka. Gotować 15 minut, pod koniec posolić, popieprzyć i popaprykować do smaku.

    7 marca 2010

    Sałatka fasolowa z tuńczykiem

    Oto kolejna sałatka z baru od Peli. Tym razem spróbowałam zrobić sałatkę fasolową z tuńczykiem. Nie urządzałam żadnego przyjęcia i nie potrzebowałam ogromnej michy sałatki, więc na wszelki wypadek zmniejszyłam ilość wszystkich składników tak aby zużyć akurat jedną puszkę tuńczyka. W mojej wersji jest jeszcze jedna modyfikacja, całkowicie niezamierzona. Nie dałam czerwonej cebuli, bo ... zapomniałam. Pełna dobrych chęci nabyłam ją po czym, gdy już połowa sałatki była zjedzona, znalazłam moją cebulę radośnie turlającą się w plecaku. Prawdę mówiąc wcale mi jej w sałatce nie brakowało i przypadkiem wyszła mi wersja, którą można zjeść na śniadanie nie bojąc się, że potem wszyscy będą nas omijać szerokim łukiem.

    Składniki:
    • 180 g dużej fasoli
    • 120 g tuńczyka w sosie własnym
    • łyżka soku z cytryny
    • łyżka oliwy
    • gałązka natki pietruszki
    • sól, pieprz
    • 1 mała czerwona cebula
    Fasolę namoczyć na noc i ugotować w świeżej wodzie do miękkości. Następnie odsączyć i ostudzić. Tuńczyka odsączyć i pokroić w plasterki. Zamiast krojenia ja kawałki tuńczyka rozwarstwiłam palcami. Natkę opłukać i posiekać. Sok wymieszać w oliwą, posolić i popieprzyć. Wymieszać delikatnie wszystkie składniki. Przed podaniem schłodzić przez dwie godziny w lodówce.


    Moim zdaniem to połączenie tuńczyka z fasolą a zwłaszcza z natką jest pyszne. Mój główny tester stwierdził, że smaczne, ale za mało spójne. Rzeczywiście ta sałatka jest raczej z gatunku tych suchych.
    A najbardziej zadowoloną z sałatki osobą był nasz kot. Gdy tylko otworzyłam puszkę z tuńczykiem Nabla wpadła w jakąś ekstazę. Chyba tuńczyk awansował do ulubionego jej dania.

    1 marca 2010

    Marokańska miseczka soczewicy

    W końcu udało mi się zrobić jakąś sałatkę z Baru sałatkowego "u Peli". Niestety, żeby nie było zbyt różowo, nie zmieściłam się w czasie tej edycji Baru, do którego należała ta sałatka. No ale, nic to, ważne że jest jakiś początek.

    Nie udało mi się dostać żółtej soczewicy, więc zamieniłam ją na brązową. Poza tym niewiele zmieniłam w oryginalnym przepisie.

    Składniki:
    • szklanka zielonej soczewicy
    • szklanka czerwonej soczewicy
    • szklanka brązowej soczewicy (w oryginale żółtej)
    • 2 cebule
    • 3 łyżki oliwy
    • sok z połowy cytryny
    • 3 ząbki czosnku
    • imbir (ja dałam ok. łyżeczki świeżo startego)
    • pęczek kolendry
    • sól, pieprz
    Soczewice opłukać i każdą osobno ugotować do miękkości. Ja gotowałam według czasu podanego na opakowaniu i niestety z czerwonej soczewicy zrobiła mi się pulpa. Zielona i brązowa na szczęście pozostały w miarę jędrne. Gdyby nie to, to zamiast sałatki miałabym pastę soczewicową. Odcedzić i odstawić do ostygnięcia. Cebule obrać i drobno posiekać.  Wymieszać soczewicę z cebulą, oliwą, sokiem z cytryny. Przyprawić do smaku zmiażdżonym czosnkiem, imbirem, posiekaną kolendrą, solą i pieprzem. Ja czosnku nie miażdżyłam, bo nie posiadam ustrojstwa do miażdżenia. Zamiast tego posiekałam go razem z cebulą. Gotową sałatkę schłodzić. Ja przed podaniem ozdobiłam ją kolendrą.


    Moje wrażenia na temat tej sałatki są bardzo pozytywne. Lubię soczewicę a tutaj jest ona dodatkowo ciekawie przyprawiona. Imbir i kolendra dają jej słodki posmak. Wydaje mi się tylko, że nie ma po co bawić się w różne kolory soczewicy, bo i tak na końcu całość jest szarobura. Chociaż może gdybym miała żółtą soczewicę a czerwona mi się nie rozgotowała to byłoby inaczej. Tak czy siak smak w zupełności rekompensuje tę szaroburość.

    Myślę też, że nazwa "miseczka" nie jest adekwatna do otrzymanej ilości sałatki. "Micha" byłoby dużo bardziej na miejscu. A u mnie to nawet "gar", bo nie znalazłam w kuchni miski odpowiednio dużej, aby wymieszać to wszystko i musiałam to robić w dużym garnku.

    Podsumowując, moim zdaniem jest to bardzo ciekawa i smaczna propozycja. Ciekawa jestem, czy miska soczewicy, za którą w Biblii Ezaw sprzedał swoje pierworództwo smakowała podobnie. Jeśli tak, to aż tak bardzo mu się nie dziwię.

    28 lutego 2010

    Ryba z frytkami light

    W tym poście wyjątkowo nie będzie zdjęcia. A to dlatego, że okazałam się niedonoskiem umysłowym. Zrobiłam potrawę, a potem piękne zdjęcia (nikt ich nie widział, to mogę twierdzić, że były piękne, a co!) Gdy później chciałam wgrać te zdjęcia do komputera okazało się, że ich nie ma! Czemu? Bo ja, głupia kobieta, zapomniałam włożyć kartę pamięci do aparatu. A mojemu aparatowi nie przeszkadza, że nie ma gdzie zapisać zdjęcia. Robi je na sucho i nic nie mówi. Złośliwiec.

    Kiedy się zorientowałam, było już za późno. Po obiedzie nie zostały nawet brudne talerze. A nie wiem, kiedy powtórzę tę potrawę, bo Małż nie lubi ryb i trudno go będzie przekonać na powtórkę. Wspaniałomyślna Pela zgodziła się, żebym wrzuciła wyjątkowo do akcji Obiady Młodej Mamy przepis bez zdjęcia, więc mimo wszystko to zrobię. Jeśli kiedyś dorobię zdjęcia to je tutaj dorzucę. A na razie, coby łyso nie było, wrzucam baner akcji.

    Obiady Młodej Mamy zaproszenie

    A teraz do meritum. Ten sposób przygotowania ryby z frytkami zobaczyłam w programie Cook Yourself Thin. Zainteresowało mnie, bo wyglądało na szybkie, proste i sprytne. Jest to wersja dietetyczna. Będąc w UK jadłam wersję "zwykłą" i bardzo mi smakowała. Stwierdzam, że ta wersja light jest mało podobna, ale to może dlatego, że trochę zmieniłam oryginalny przepis.

    Przepis wzięłam ze strony programu: http://www.channel4.com/food/recipes/healthy/cook-yourself-thin/fish-and-chips-with-mushy-peas-recipe_p_1.html. Tylko zamiast purée z groszku dałam marynowane patisony ze słoika. Bo Małż stwierdził, że rybę zdzierży, ale żadnego piure dla słonia* nie będzie jadł.

    Żeby dzisiejszy post już w ogóle robił za poemat dygresyjny dodam jeszcze, że przy czytaniu przepisu okazałam się leniem, za co zostałam ... nagrodzona. Nie chciało mi się sprawdzać, co poszczególne składniki znaczą po angielski i wpuściłam przepis w googlowego tłumacza, tzw. Kalego. No i prawie popłakałam się ze śmiechu, gdy Kali powiedział mi, że mam dodać "radości z cytryny", a jako dodatek do dania występuje "bzdurny grochu". A w dalszej części przepisu było już tylko lepiej.

    Składniki na rybę:
    • ok. 50 g bułki tartej (w oryginale był zmielony czerstwy chleb)
    • 2 łyżki posiekanego szczypiorku (w oryginale jeszcze była pietruszka)
    • skórka starta z cytryny
    • łyżka posiekanych kaparów (nie dałam, bo nie miałam)
    • 20 g roztopionego i ostudzonego masła
    • 1 jajko
    • łyżka mąki
    • filety ryby (w oryginale była to gładzica, polecają jeszcze pstrąga, makrelę, plamiaka i dorsza)
    • sól, pieprz
    • plasterki cytryny do podania

    Składniki na frytki:
    • 400 g ziemniaków
    • łyżka oleju
    • 1 białko jajka
    • ćwierć łyżeczki pieprzu
    • ćwierć łyżeczki soli
    • ćwierć do pół łyżeczki papryki
    Najpierw robimy frytki.
    Nagrzać piekarnik do 200 stopni. Ziemniaków nie obierać a tylko pokroić na centymetrowe słupki. Blachę do pieczenia wysmarować olejem. Wymieszać białko z przyprawami i wykąpać w tym ziemniaki. Wysypać nabiałkowane ziemniaki na blachę i wstawić do piekarnika. Mają się piec ok. 45 minut, co 10 minut należy je poprzewracać. W oryginalnym przepisie piszą, żeby się nie przejmować ich wyglądem na początku. I rzeczywiście przy pierwszym przewracaniu wyglądają jak umoczone w jajecznicy, ale potem już przypominają nawet frytki.
    Gdy frytki się pieką, czas na rybę.
    Wymieszać bułkę, zieleninę i skórkę. Dodać masło i wymieszać. Filety natrzeć solą i pieprzem i panierować kolejno w mące, roztrzepanym jajku i mieszance. Wyłożyć na natłuszczoną blachę. Gdy frytkom pozostanie 12 minut do końca włożyć do piekarnika rybę i piec wszystko razem.
    Do ryby podać plasterki cytryny.
    Jak już pisałam, stworzyłam z tego obiad w składzie: ryba, frytki, marynowane patisony.
    I o ile nie wiem czy rybę jeszcze zrobię według tego przepisu (no chyba że do zdjęcia), to te dietetyczne frytki są rewelacyjne. Szybko się je robi, a są pyszne.

    *patrz Włatcy Móch, lekcja 38

    26 lutego 2010

    Spaghetti z sosem śmietanowo-kukurydzianym

    Oto kolejna moja propozycja do Obiadów Młodej Mamy. Robię ten sos do spaghetti wtedy gdy mam naprawdę mało czasu i prawie nic w lodówce. Geneza tej potrawy sięga przepisu na puszce kukurydzy pewnej znanej marki, ale od czasu jak wycięłam ten przepis dużo się w nim zmieniło i praktycznie jest to już zupełnie inny sos. Chyba tylko kukurydza w nim pozostała niezmieniona. Chociaż nie, w oryginale należało ją odsączyć, a ja teraz daje z zalewą. Czyli nic już nie jest takie samo..
    Sos oczywiście nadaje się do innych rodzajów makaronu, ale ja tam lubię jak mi się ciągną te długie kluchy. Przy spaghetti to nawet najbiedniejszy sos smakuje lepiej.

    Składniki na sos:
    • puszka kukurydzy
    • kubek śmietany 18%
    • cebula
    • 2 ząbki czosnku
    • garść porwanych liści bazylii
    • sól, pieprz, tymianek
    • 2 łyżki oliwy
    • łyżka startego parmezanu lub innego sera do posypania
    Cebulę i czosnek posiekać (ja używam rozdrabniacza w blenderze) i przyrumienić na oliwie. Wsypać kukurydzę razem z zalewą. Następnie dodać śmietanę. Dokładnie wymieszać, dodać zioła i przyprawy. Chwilę pogotować, coby ciepłe było.
    Polać ugotowany makaron i posypać parmezanem.

    17 lutego 2010

    Krem z zielonego groszku z grzankami

    Ten przepis podesłała mi pewna Dobra Duszyczka, która dowiedziała się o akcji "Obiady Młodej Mamy - Zima". I rzeczywiście, danie to proste, rozgrzewające i sycące jest.

    Ponieważ w przepisie występuje wywar, to postanowiłam przy okazji spróbować sposób na szybki wywar ziołowy z tej strony. Wywaru mięsnego zazwyczaj w domu nie mam, warzywa też często znikają, gdy  akurat są potrzebne, a kostek jako sztuczności, glutaminianów i takich tam staram się nie stosować, więc ten pomysł uznałam za godny wypróbowania. 

    Szybki wywar ziołowy
    Składniki: (proporcje są moje)
    • półtorej szklanki wody
    • obrany i przekrojony na pół duży ząbek czosnku
    • liść laurowy
    • gałązka tymianku
    • kilka ziarenek pieprzu
    • szczypta soli
    • (dodałabym jeszcze ze dwa ziarenka ziela angielskiego ale akurat mi wyszły)
    Wrzucić przyprawy do gotującej się wody i chwilę pogotować. I już.

    A teraz czas na danie główne
    Krem z zielonego groszku z grzankami
    Składniki: (na 2 osoby średnio żerte, jeśli dajemy potem jeszcze jakieś drugie danie, to oczywiście na osób więcej)
    • opakowanie mrożonego groszku (400-450 g)
    • szklanka wywaru
    • 1 duża cebula
    • kilka łyżek oliwy
    • przyprawy do smaku (ja zrobiłam na pikantnie - pół łyżeczki cukru, poł łyżeczki soli, łyżeczka pieprzu, łyżeczka papryki, ćwierć łyżeczki świeżo startego imbiru)
    • dwie duże kromki lub cztery małe pszennego pieczywa
    • ser żółty do posypania
    Cebulę posiekać i zrumienić na oliwie. Dodać zamrożony groszek i zalać wywarem. Gotować aż groszek będzie miękki (ok. 10 minut). Zdjąć z ognia i zmielić blenderem.
    Zrobić grzanki. Ja to zrobiłam w najprostszy możliwy sposób. Pieczywo przyrumieniłam i rozgrzałam w tosterze, położyłam na zupie i skropiłam oliwą i posypałam drobno startym serem. Duszyczka jako alternatywę grzanek podała kleksy ze śmietany. Ja wybrałam grzanki, bo zależało mi, aby zwiększyć sycącość/kaloryczność i nie musieć się bawić w drugie danie.

    10 lutego 2010

    Nowa era pizzy

    Nadeszła nowa era pizzy. Mojej pizzy. Przez kilka ostatnich lat robiłam ciasto według jednego przepisu, a mimo to ciągle się zmieniała. Oczywiście była coraz lepsza. Nie wiem z czego to wynikało, chyba doświadczenie procentowało.
    Ostatnio jednak zdecydowałam się na radykalną zmianę, czyli zmianę przepisu. Opłaciło się. Ta pizza nareszcie spełnia moje oczekiwania.

    Nowy przepis pochodzi z „Encyklopedii kuchni włoskiej”, czyli tej samej według której robiłam lasagne.

    Ciasto na pizzę
    Składniki (na jedną pizzę):
    • 300 g mąki (nie licząc mąki do podsypywania podczas wygniatania)
    • 160 ml ciepłej wody
    • 8 g drożdży (świeżych lub suszonych)
    • łyżeczka cukru
    • łyżeczka soli
    • 2 łyżki oliwy + oliwa do wysmarowania blachy
     Drożdże rozrobić widelcem z cukrem w połowie wody. Odstawić na 10 minut, po czym jeszcze raz wymieszać. Mąkę wsypać do miski, posolić, zrobić dołek, do którego wlać zaczyn i resztę wody. Wymieszać drewnianą łyżką.
    Przełożyć na wysypaną mąką stolnicę i podsypujac mąką wygniatać, aż ciasto będzie gładkie, elastyczne i nielepiące. Pod koniec walnąć kilka razy ciastem o stół. Odstawić do wyrośnięcia. Powinno podwoić swoją objętość.
    Wyrośnięte ciasto zagniatać jeszcze przez minutę. Rozwałkować na pożądaną grubość i rozłożyć natłuszczonej na blasze. Odczekać 10 minut a następnie nakładać dodatki. Skropić połową oliwy i wstawić do piekarnika nagrzanego do 250 stopni. Piec ok. 15 minut. Po wyjęciu stropić resztą oliwy.

    Wczoraj był Międzynarodowy Dzień Pizzy. Z tej okazji przygotowałam trzy pizze. Tak naprawdę to przypadkiem wyszły mi cztery, bo pomyliłam się przy wymierzaniu wody na trzecią i musiałam dosypać dużo mąki. Ale na tej czwartej składniki się powtarzały, więc już jej nie opisuję

    1. Margherita
    czyli najbardziej klasyczna z klasycznych

    Dodatki:
    • puszka pomidorów (latem oczywiście świeże)
    • kulka mozzarelli
    • 10 listków świeżej bazylii
    • łyżka startego parmezanu
    Pomidory (bez zalewy) posiekać, mozzarellę pokroić w plasterki. Poukładać przed pieczeniem i posypać parmezanem. Po upieczeniu posypać porwanymi listkami bazylii.

    2. Z papryką, pomidorami i oliwkami

    Dodatki:
    • puszka pomidorów
    • ćwierć dużej czerwonej papryki
    • garść czarnych oliwek
    • pół kostki mozzarelli
    • łyżka parmezanu
     Paprykę pokroić w paseczki a pozostałe składniki potraktować jak przy marghericie.

    3. Z pomidorami, papryką i boczkiem


    Dodatki:
    • puszka pomidorów
    • boczek (nie wiem ile, bo miałam resztę do wykorzystania)
    • ćwierć dużej czerwonej papryki
    • pół kostki mozzarelli
    • łyżka parmezanu
    • kilka listków świeżej bazylii
    Boczek pokroić w plastry. Reszta jak wyżej.


    Jak widać składniki tych trzech pizz częściowo się pokrywają. A mimo to każda z nich była zupełnie inna w smaku. Magia pizzy...

    Tegoroczne święto pizzy nie pozostawi w mojej pamięci samych pozytywnych wspomnień, ale moja miłość do tego włoskiego placka pozostanie niezmieniona.

    28 stycznia 2010

    Fasolka po bretońsku

    Od pewnego czasu w naszej blogosferze panuje straszny natłok akcji kulinarnych. Dawno już przestałam uczestniczyć we wszystkich napotkanych, nie da rady - muszę wybierać tylko te, które mnie najbardziej interesują. A że z czasem u mnie ostatnio krucho (ale o tym dalej), to mogę uczestniczyć naprawdę w niewielu. Jednak ostatnio Pela zaproponowała akcję, w której po prostu nie mogę nie uczestniczyć. Czytając jej zaproszenie miałam wrażenie jakbym czytała o sobie. A chodzi o akcję


    No właśnie, sama jestem teraz młodą mamą i doskonale rozumiem o co chodzi w tej akcji. Ja mam szczęście, karmienie Maluszka piersią przebiega bez problemów, żadnych uczuleń na razie nie widać, więc nie muszę specjalnie dobierać sobie diety pod niego. Problem jest jednak inny. Z tak małym dzieckiem, nie mogę spędzać godzin nad przygotowaniem potrawy. Pokochałam teraz takie przepisy, które można robić po kawałku. Tu coś namoczyć, tu coś pokroić. I tak cały dzień można robić obiad w tak zwanych wolnych chwilach. Zazwyczaj wtedy, kiedy dziecko uzna za stosowne uciąć sobie drzemkę. A im mniej roboty tym lepiej.

    Taką wygodną, prostą potrawą, a do tego sycącą i rozgrzewającą, jest fasolka po bretońsku. Klasyk.

    Składniki (na Wielki Gar):
    • 500 g dużej fasoli
    • 250 g wędzonego boczku
    • 500 g dobrej kiełbasy
    • 2 cebule
    • słoik koncentratu pomidorowego
    • liść laurowy
    • 2 łyżki suszonego majeranku
    • sól, pieprz
    Fasolę namoczyć przez noc (mój ulubiony etap - samo się moczy). Odkroić od boczku skórę, kość itp. Zmienić fasoli wodę, dorzucić te niejadalne skrawki boczku i liść laurowy. Zagotować a potem niech się gotuje z godzinę. W międzyczasie pokroić boczek w kosteczkę, cebule posiekać i pokroić kiełbasę w półplasterki. Wcześniej siekanie cebuli zajmowało mi stosunkowo dużo czasu. Teraz odkryłam, że mój nowy blender świetnie sobie z nią radzi i kolejna stosunkowo pracochłonna czynność odpadła. Boczek podsmażyć, aby wytopiło się z niego trochę tłuszczu, dodać cebulę i zrumienić. Potem dodać kiełbasę i wszystko chwilę smażyć. Wyjąć "niejadalności" z fasoli i dodać zawartość patelni. Gotować jeszcze godzinę lub dwie - do miękkości fasoli. Dodać koncentrat i przyprawy i jeszcze trochę pogotować, aby sos miał szansę zgęstnieć. A potem najlepiej zostawić na noc, bo następnego dnia jest lepsze.

    Aby obiad był pełen przegryzać chlebem. Ja używam pysznego chleba na zakwasie. M. woli gruboziarnisty. Oba są kupne.


    Fasolka po bretońsku to właśnie taka potrawa o jakich pisałam na początku. Robi się ją po kawałku i w każdej chwili można przerwać, bo np. Maleństwu zachciało się jeść/siusiać/bawić z mamą*. A boczkowi czy kiełbasie chwilowe poleżenie na patelni (z wyłączonym gazem oczywiście) przecież nie zaszkodzi.
    .
    * niepotrzebne skreślić

    15 stycznia 2010

    Pancake'i z jabłkami i syropem klonowym

    W tym roku razem z Ireną i Andrzejem podróżujemy kulinarnie po Amerykach. Ponieważ ostatnio mój główny degustator był służbowo w USA, to teraz go męczę, aby mi opowiadał czym go tam karmili. Z tych opowieści powstały właśnie pancake'i z jabłkami

    Składniki na 6 małych naleśników:
    • 200 g mąki
    • 20 g masła
    • 200 g maślanki, jogurtu lub kefiru (ja akurat miałam jogurt pod ręką)
    • 100 g mleka
    • 2 jajka
    • łyżeczka proszku do pieczenia
    • łyżka cukru
    • 2 twarde jabłka
    • olej do smażenia
    • syrop klonowy do polania (spokojnie można zastąpić łagodnym płynnym miodem)
    Masło roztopić i ostudzić. Wymieszać sypkie składniki (mąka, proszek, cukier). Dodać masło, jogurt lub maślankę, mleko i żółtka. Dokładnie wymieszać. Jabłka umyć, obrać (to niekoniecznie), wyciąć gniazda i pokroić na ósemki lub szesnastki. Z białek ubić pianę. Do masy dodać białka a następnie jabłka.  Smażyć na małej lub dużej patelni. Mąż w Stanach jadł duże, ale ta porcja ciasta wystarczyłaby na może dwie sztuki, więc ja zrobiłam małe. Przed podaniem należy jeszcze zrobić z pancake'ów stertę i polać syropem.

    Oprócz wersji z jabłkami podają też takie naleśniki z bananami i owocami leśnymi.

    A oto przekrój przez moje pancake'i


    9 stycznia 2010

    Muffinki earl grey

    Przepis na te muffiny wzięłam od Magdocentrycznej, ale krążył on po sieci już wcześniej. Nie ma się co dziwić bo to bardzo fajny przepis i smaczne muffinki.

    Składniki:
    • 2 szklanki mąki pszennej
    • 2/3 szklanki cukru pudru
    • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
    • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
    • 1/4 łyżeczki soli
    • łyżka herbaty earl grey (zmielonej)
    • posiekana tabliczka białej czekolady
    • 115 g masła
    • 1/2 szklanki maślanki (lub 3/4 szklanki kwaśnej śmietany)
    • 2 duże jajka
    • łyżeczka ekstraktu z wanilli
    Masło roztopić i ostudzić. Wymieszać ze sobą mąkę, cukier puder, proszek, sodę, sól, herbatę i czekoladę. W drugiej misce wymieszać mokre składniki - masło, maślankę, jaja i ekstrakt. Następnie wlać mokre do suchych i wymieszać łyżką.

    Przełożyć do foremek wyłożonych papilotkami. Piec ok. 20 minut w temperaturze 200 stopni. Wierzch muffinek ma być złotawy. Po upieczeniu pozostawić w foremkach na pięć minut a potem ostudzić.


    Posted by Picasa

    Zobacz też: