30 listopada 2009

Sałatka SiO

Zostało mi trochę szpinaku z obiadu i pomyślałam, że warto go wykorzystać do sałatki. No bo właśnie kończy się II Bar Sałatkowy a ja tu tylko jedną sałatkę popełniłam.

Z racji wykorzystanych składników ochrzciłam powstałą sałatkę SiO, jak Szpinak i Orzechy. Mój mąż wykorzystuje w pracy tlenek krzemu, więc może mu się spodoba...

Składniki:
  • 100 g świeżego szpinaku
  • 40 g łuskanych orzechów włoskich
  • łyżka soku z cytryny
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • szczypta soli, pieprz
 Wymieszać sok z oliwą, posolić i popieprzyć. Szpinak porwać na kawałeczki i wymieszać z większością orzechów. Posypać pozostałymi orzechami (kilka sztuk) i polać sosem. Nie wszystkie orzechy od razu mieszamy, bo by nam zginęły w masie szpinakowej i tyle byśmy je widzieli.


28 listopada 2009

Surówka z kapusty pekińskiej

Ta sałatka chodzi za mną ostatnio w ciąg i mogę ją jeść na okrągło.

Składniki:
  • główka kapusty pekińskiej
  • pół puszki kukurydzy
  • dwa ogórki kiszone
  • łyżka majonezu
  • cztery łyżki jogurtu naturalnego
  • sól, pieprz
Jak to przy sałatkach i surówkach bywa przygotowanie nie jest zbyt wyszukane. Kapustę należy poszatkować, ogórki pokroić w kosteczkę. Wymieszać wszystkie składniki i gotowe.




Ten przepis uczestniczy w

II Bar sałatkowy zaproszenie

15 listopada 2009

Placek miodowy z gruszkami i orzechami

Rzutem na taśmę udało mi się coś przygotować na tegoroczny Orzechowy Tydzień. W zeszłym roku z tej okazji upiekłam ciasto orzechowo-czekoladowe. W tym roku też było ciasto - wariacja na temat placka z owocami, który jest najczęściej przeze mnie przygotowywanym ciastem. Dzięki zamianie części cukru na miód ciasto zupełnie zmieniło swój smak i moim zdaniem dobrze współgra z gruszkami i orzechami.

Składniki:
  • 400 g mąki
  • 200 g masła
  • 150 g miodu
  • 100 g cukru
  • 4 jajka
  • małe opakowanie proszku do pieczenia
  • 1 kg gruszek
  • 50 g łuskanych orzechów włoskich
Masło utrzeć z miodem i cukrem. Dodać żółtka i dalej ucierać. Białka ubić, mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia. Wymieszać wszystko razem na jednolitą masę i wyłożyć do natłuszczonej formy. Gruszki obrać, wyciąć gniazda, podzielić na ćwiartki i układać na cieście. Pomiędzy gruszkami poutykać orzechy. Piec ok 40 minut w temperaturze 180 stopni. 


11 listopada 2009

Żurek

Kiedy wspomniałam małżonkowi, że w tym roku też jest Gotowanie po polsku, to od razu dostałam zamówienia na zrobienie żurku. Kiedyś oglądał w telewizji program o kuchni polskiej i było tam powiedziane, że nie bigos, nie schabowy, nie nic innego, ale właśnie żur jest najbardziej tradycyjną polską potrawą.

A zatem dzisiaj nadszedł dzień mojego debiutu żurowego.

Składniki na zaczyn:
  • 200 g razowej mąki żytniej
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 łyżki zakwasu na chleb lub kromka razowego chleba
Ponieważ miałam przygotowany zakwas na chleb to spróbowałam użyć go do stworzenia zakwasu na żur. Nigdzie nie znalazłam przepisu, który by go wykorzystywał, wszędzie był tylko ten chleb razowy. Zaryzykowałam i udało się.
Mąkę zalać letnią przegotowaną wodą, dodać czosnek i zakwas lub chleb. Przykryć gazą i odstawić na kilka dni w ciepłym miejscu. Jeśli nie chcemy, aby powstał kożuch należy co jakiś czas mieszać. Ja nie mieszałam, kożuch się zrobił, ale przed użyciem zdjęłam go z zakwasu i nie zaszkodziło to potrawie.

Składniki na żurek:
  • zaczyn
  • 250 g wędzonego boczku
  • ok. 700 g białej kiełbasy (najlepiej po lasce na osobę)
  • kawałek selera
  • 2 pietruszki
  • marchewka
  • por
  • łyżka tartego chrzanu
  • majeranek (ja dałam kilka ususzonych gałązek)
  • 2 posiekane lub zmiażdżone ząbki czosnku
  • łyżeczka soli
  • po jajku lub dwóch na osobę
 Kiełbasę, pokrojony w kostkę boczek i włoszczyzną zalać 4 litrami wody. Zagotować i gotować ok. 45 minut. Po tym czasie wyjąć włoszczyznę. Z zaczynu odcedzić płynne i wlać do wywaru. Mąki nie dodajemy, chyba że bardzo zależy nam na razowych kluskach w zupie. ;-) Wlać zaczyn. Dodać czosnek, majeranek, chrzan oraz sól i zagotować. Podawać z jajkiem



Potrawa uczestniczy w akcji "Gotujemy po polsku!", której patronuje agregator blogów kulinarnych zPierwszegoTloczenia.pl.

Gotujemy po polsku! - edycja II

A w ramach postscriptum anegdota. Kiedyś w schronisku na Przehybie w karcie dań znalazłam potrawę o nazwie "żurek z jakiem". Od razu wyobraziłam sobie dorodnego jaka pływającego w zupie. Od tamtego czasu żurek z jakiem na stałe wszedł do naszego rodzinnego słownika.

10 listopada 2009

Pierogi z kaszą gryczaną

Gotujemy po polsku! - edycja II

Zeszłoroczne "Gotowanie po polsku" to była moja pierwsza blogowa akcja kulinarna. Było to tuż po założeniu tego bloga. Jak sobie pomyślę, że od tego czasu minął zaledwie rok to nie mogę w to uwierzyć Tyle się zmieniło przez ten czas w kulinarnej blogosferze...

Nic więc chyba dziwnego, że gdy Grumki ogłosili, że w tym roku wraz z serwisem zPierwszegoTloczenia.pl też organizują tę akcję uznałam, że i tym razem nie może mnie w niej zabraknąć. Poprzednio przygotowałam z tej okazji grzane piwo i uszka do barszczu. Tym razem też zacznę od pierogów. Pierogów z kaszą gryczaną i serem. Przepis na farsz pochodzi z dodatku  "Potrawy wigilijne i świąteczne" do gazety "Nowa Pani
domu" z 2005 roku. I rzeczywiście po raz pierwszy robiłam tę potrawę na wigilię, aby mój mąż, który nie lubi ani grzybów ani ryb, a do śledzi pała dozgonną nienawiścią, też mógł zjeść z tej okazji coś, co mu zasmakuje. A pierogi to jest to co bardzo lubi.U mnie często jest tak, że jakąś potrawę robię po raz pierwszy z okazji jakiś świąt, a potem dostaje się ona również do naszego codziennego jadłospisu. No może nie aż tak bardzo codziennego, bo większość z nich jest dosyć pracochłonna. Do takiego "prawie codziennego" jadłospisu. Tak jest też w przypadku tych pierogów. Za bardzo nam zasmakowały, żeby je jeść tylko raz do roku.

Składniki na ciasto (takie samo jak w uszkach)
  • 40 dag mąki
  • gorąca woda
  • 1 żółtko
  • 1 łyżka oleju
  • 1 łyżeczka soli
Mąkę wysypać na stolnicę, po czym dolewać gorącej wody i zagarniać suchą mąkę od brzegów. Mniej więcej połowa mąki powinna pozostać sucha. Następnie dodać żółtko, olej i sól. Zagnieść, przykryć ciasto i odstawić na kwadrans.

Składniki na farsz:
  • szklanka ugotowanej kaszy gryczanej
  • 30 dkg sera twarogu
  • 1 cebula
  • sól, pieprz, majeranek
Na patelni podsmażyć drobno pokrojoną cebulę. Kaszę i twaróg przepuścić przez maszynkę do mięsa. Dodać cebulę i przyprawy, dokładnie wymieszać.

Ciasto rozwałkować i wycinać z niego kółka (np. szklanką lub kubkiem). Nakładać farsz i zalepiać.
Gotować w osolonej wodzie.

W przepisie oryginalnym radzą, aby pierogi podawać ze skwarkami i śmietaną. Podejrzewam, że miało tam być "ze skwarkami lub śmietaną", bo połączenie skwarków i śmietany brzmi mało apetycznie. Ja preferuję polanie pierogów podsmażoną cebulką z olejem.




23 października 2009

Spaghetti z sosem dyniowym

W tym roku nareszcie udało mi się nie spóźnić na Festiwal Dyni. Okryłam to warzywo niedawno, bo zaledwie rok temu, ale już je zdążyłam pokochać.

Na początek tegorocznego festiwalu przygotowałam coś bardzo prostego - spaghetti z sosem z dyni. Niestety na przygotowywanie skomplikowanych potraw ostatnio zazwyczaj brakuje mi czasu.

Składniki na sos:
  • 700 g dyni obranej i oczyszczonej z pestek
  • pół kubka śmietany 18%
  • łyżka oliwy
  • łyżka posiekanej świeżej bazylii
  • posiekana gałązka świeżego tymianku
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Dynię pokroić w kostkę i podsmażyć na oliwie. Następnie dusić do miękkości. Mnie to zajęło ponad pół godziny. Pod koniec duszenia dodać śmietanę, zioła i przyprawy. Dokładnie wymieszać. Podawać z makaronem.


22 października 2009

Palak panir

Panir, indyjski podsmażany ser, w różnych sosach to coś, co uwielbiam, a co dotychczas jadłam tylko w indyjskiej restauracji. Dzisiaj szukając szpinakowych inspiracji znalazłam przepis na palak panir, co znaczy po prostu "szpinakowy ser". I okazało się, że własnoręczne przygotowanie paniru nie jest takie trudne jak myślałam.

Panir (paneer)
(z grubsza na podstawie tego przepisu)
Składniki:
  • 1 litr świeżego mleka (może być pasteryzowane, ale nie UHT)
  • łyżeczka soli
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • duży kubek jogurtu
Posolone mleko zagotować. Zdjąć z ognia i delikatnie wymieszać z sokiem i jogurtem. Ponownie wstawić na ogień i gotować ok. 5 minut. Powinny wytrącić się białe grudki sera. Odsączyć to na gęstym sitku lub przez ściereczkę ułożoną na durszlaku. Przycisnąć czymś ciężkim i zostawić na przynajmniej pół godziny. Następnie pokroić w półtoracentymetrową kostkę. Smażyć na złoty kolor.

Palak panir (palak paneer)
(przepis improwizowany na podstawie różnych znalezionych w sieci)
Składniki:
  • pół kg świeżego szpinaku
  • 1 pomidor
  • 1 ząbek czosnku
  • łyżeczka curry (jeszcze się nie dorobiłam garam masali)
  • łyżeczka imbiru
  • szczypta chilli w proszku
  • panir
Czosnek posiekać i podsmażyć wraz z przyprawami. Dodać drobno pokrojony szpinak oraz obranego i drobno pokrojonego pomidora. Dusić dopóki szpinak się nie rozciapi. Dodać panir i dusić jeszcze kilka minut. Zdjąć z ognia i zostawić potrawę na 10 minut aby się przegryzła.

Ja dzisiaj połączyłam palak panir z ryżem i było niezłe, ale marzą mi się do niego te pyszne hinduskie chlebki...




Palak panir to potrawa w sama raz na Dni kuchni wegetariańskiej.

16 października 2009

Kapusta brukselska zapiekana pod beszamelem

W ten weekend trwa Święto Kapusty.Długo zastanawiałam się co z tej okazji przyrządzić, wertowałam książki itd. Aż w końcu w starej książce pt. "Warzywa z mojego ogródka" znalazłam przepis o nazwie takiej jak w tytule posta. Przepis bardzo nieznacznie dostosowałam do swoich potrzeb

Składniki:
  • 600 g brukselki
  • łyżka masła
  • łyżka mąki
  • szklanka mleka
  • jajko
  • kilka kropel soku z cytryny
  • ser żółty
  • sól, cukier
Umytą brukselkę wrzucić do dużej ilości wrzącej osolonej i ocukrzonej (1 łyżką) wody i gotować 12 minut. W międzyczasie przygotować sos. W rondelku roztopić masło i wymieszać z mąką. Dolać mleko i ciągle mieszając doprowadzić do wrzenia. Zdjąć z ognia i wymieszać z jajkiem i sokiem z cytryny. Delikatnie posolić. Ugotowaną i odsączoną z wody brukselkę przełożyć do naczynia żaroodpornego wysmarowanego masłem. Zalać sosem i posypać startym serem. Zapiekać w nagrzanym piekarniku.


Przepis jest bezmięsny, więc uczestniczy nie tylko w Święcie Kapusty ale i w Dniach Kuchni Wegetariańskiej.

Kotlety z patisona

Składniki:
  • 1 średni patison (pół kg)
  • 1 jajko
  • bułka tarta
Patisona obrać, wydłubać miękki miąższ wraz z pestkami i pokroić na plastry o grubości 0.5-1 cm. Obtoczyć w roztrzepanym jajku i w bułce. Smażyć na mocno rozgrzanym oleju na "złociście".
 

Jak łatwo zauważyć, nie użyłam żadnych przypraw. I nie uważam, żeby ich brakowało, patison i panierka same dawały radę. Ale oczywiście można poeksperymentować też z przyprawami.

Przepis bierze udział w Dniach Kuchni Wegetariańskiej. No bo skoro dostałam dyspensę na jajka...

15 października 2009

Różowa pianka

Pojutrze będzie Międzynarodowy Dzień Walki z Rakiem Piersi. Z tej okazji Szarlotek zaproponowała kulinarno-blogowy Różowy Tydzień. Zabawa z różowym kolorem w potrawach ma dać nam do myślenia na ten ważny temat. Pamiętajmy więc regularnym badaniu mammograficznym po ukończeniu 45 roku życia oraz o samokontroli piersi (tutaj instrukcja).

Ja w ramach Różowego Tygodnia zdecydowałam się na coś wyjątkowo prostego - alternatywny sposób przyrządzenia owocowej galaretki (tym razem niestety z proszku)

Składniki:
  • galaretka w proszku o smaku truskawkowym (lub innym "czerwonym")
  • 300 ml wody
  • 200 ml jogurtu naturalnego
Wodę zagotować i rozpuścić w niej galaretkę. Następnie dodać jogurt i dokładnie wymieszać. Przelać do salaterek i odstawić do stężenia. Po stężeniu można z gotowej pianki wycinać różne kształty, na przykład taki:



10 października 2009

Rolada jabłkowa

 Dzisiejszy przepis na ciasto (bez nadzienia) pochodzi z książki "Rok w kuchni". Dostałam ją na urodziny i w końcu dzisiaj znalazłam chwilę, aby coś z niej wyprodukować. Ogólnie książka (a właściwie książki, bo składa się z dwóch części) bardzo mi się podoba i coś podejrzewam, że to nie będzie ostatni przepis jaki z niej wykorzystam.

Składniki:
  • 5 jajek
  • 150 g cukru
  • 100 g mąki
  • mus jabłkowy na nadzienie
  • tłuszcz do nasmarowania pergaminu
  • cukier puder do dekoracji
Rozdzielić jajka na żółtka oraz białka i z białek ubić pianę. Pod koniec ubijania dodać cukier i dalej ubijać. Do piany dodać żółtka i wymieszać trzepaczką. Następnie dodać przesianą mąkę i delikatnie wymieszać. Ciasto wyłożyć na natłuszczony pergamin w prostokątnej blasze. Piec kwadrans w temperaturze 180 stopni.
Po upieczeniu gorące ciasto przełożyć na wysypaną cukrem pudrem ściereczkę i zwinąć w ciasny rulon (razem ze ściereczką). Po wystygnięciu rozwinąć ciasto, wyjąć ściereczkę, nałożyć nadzienie i z powrotem zawinąć. Na koniec posypać cukrem pudrem.

8 sierpnia 2009

Ciasteczka z agrestem

Przy okazji robienia lodów agrestowych odkryłam, że agrest to owoc, który jest w Polsce traktowany po macoszemu. I mam na to kolejne dowody. Dostałam następną porcję agrestu (chyba już ostatnią w tym roku) i pomyślałam, że zrobię z nią ciasteczka. I nie mogłam znaleźć żadnego ciekawego przepisu po polsku. Bo na wszystkich stronach były praktycznie tylko dwa rodzaje ciast z agrestem - albo pleśniak, albo ciasteczka z bezami. Nie przepadam ani za pleśniakiem, ani za bezami, więc absolutnie nie byłam usatysfakcjonowana poszukiwaniami. W końcu stwierdziłam, że czas sprawdzić jak jest agrest po angielsku i zacząć dalsze poszukiwania na obcojęzycznych blogach.
No i oto efekt: ciasteczka z agrestem (w oryginale gooseberry thumbprint cookies).

Składniki na ciasto:
  • 450 ml mąki
  • 100 ml cukru (następnym razem dam nieco mniej, bo ciasto na mój gust było trochę za słodkie)
  • 200 g masła
  • proszek do pieczenia
  • cukier waniliowy
Składniki na nadzienie:
  • ok. pół litra agrestu
  • łyżka cukru
  • łyżka wody
Zamiast takiego nadzienia można dać dżem agrestowy (tak było w oryginale).

Agrest przebrać i oczyścić, posypać cukrem i podlać wodą. Gotować do miękkości. Lekko ostudzić i zmiksować lub przetrzeć.
Masło utrzeć z cukrem, dodać mąkę i pozostałe składniki. Zagnieść ciasto. Z ciasta odrywać po kawałeczku (powinno ich być 30, mnie wyszło ponad 40), formować kuleczki i robić palcem wgłębienie. Do wgłębienia nakładać nadzienie lub dżem. Piec ok. 15 minut w 175 stopniach.


Proszę się nie dziwić kolorowi nadzienia na zdjęciu. To nie były problemy z balansem bieli w aparacie tylko efekt wmieszania się kilku owoców czerwonego agrestu. Zielone nie miały szans w walce na kolory.

PS Nareszcie udało mi się stworzyć coś, co nie pasuje do żadnej aktualnej akcji blogowej. ;-)

7 sierpnia 2009

Cukinia faszerowana

Na durszlaku trwa cukiniowy sierpień i u mnie w kuchni też już cukinia się zadomowiła.
Na początek przyrządziłam ją w mój ulubiony sposób - pieczoną faszerowaną. Przepis na to znalazłam w zeszłym roku w jakimś babskim pisemku, ale nie mam pojęcia w jakim, bo wycięłam stronę z przepisem i nie pozostała żadna informacja o tytule gazetki. Jedno co jest pewne, to to, że do tego numeru dodawali jakiś film bollywoodzki, bo inaczej by się ten przepis nie pojawił w moich zbiorach.

Składniki:
  • 2 cukinie
  • cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • 2-3 pomidory (w zależności od wielkości cukinii)
  • 200-300 g szynki (jw.)
  • ok. 100 g sera żółtego
  • sól, pieprz, bazylia, oregano, tymianek
Cukinie przekroić wzdłuż, wydrążyć i posolić wewnątrz.


Tego co było w środku nie należy wyrzucać, jedynie wyjąć pestki. Resztę posiekać. Pomidory obrać i pokroić, cebulę i czosnek posiekać. Wymieszać wszystkie warzywa. Smażyć je ok 5 minut. Dodać drobno posiekaną szynkę i smażyć jeszcze 5 minut. Nałożyć farsz do cukinii, przyprawić i posypać startym serem. Zapiekać 15-20 minut.

17 lipca 2009

Lody agrestowe

Oto moja druga propozycja do Festiwalu deserów, równie owocowa co poprzednia. Natomiast zmieniamy kolorystykę, zamiast czerwonego będzie teraz zielono-żółto. I zimno.
Te oto lody z agrestu to moja pierwsza lodowa próba. Po mojej Mamie odziedziczyłam paniczny lęk przed salmonellą zatem już przy wyborze przepisu zrezygnowałam z jajek. A właściwie to na podstawie przepisów znalezionych w sieci stworzyłam własny. Nawet udało mi się dobrze dobrać proporcje, bo smak wyszedł mi taki jak sobie wymyśliłam. Nie mdły, nie za kwaśny, delikatny, ale intensywny. A sam proces tworzenia tych lodów nie jest skomplikowany, jednie długotrwały.
W każdym razie mój lodowy wytwór okazał się w sam raz na dzisiejszą pogodę.


Składniki:
  • ok. kilograma agrestu
  • 350 g śmietany min. 30%
  • ćwierć szklanki cukru
  • szklanka wody
Agrest umyć i oczyścić, poodcinać "ogonki". Zalać go wodą z cukrem i zagotować. Gotować do zmięknięcia. Po czym ostudzić. Gdy jest już chłodny zmiksować lub przetrzeć przez sito (wersja dla pracowitych pestkofobów). Ubić śmietanę. Wymieszać wszystko na w miarę jednolitą masę i rozpocząć zamrażanie. W trakcie tego procesu należy co 20-30 minut wyjmować z zamrażalnika i mieszać. Ma to zapobiec tworzeniu się kryształków lodu wewnątrz lodów. Szczęśliwi posiadacze maszynki do lodów oczywiście nie muszą się tak męczyć. ;-)

Kisiel z czerwonych porzeczek

Festiwal Deserów czas zacząć!
Będzie letnio, zdrowo i owocowo, bo na pierwszy ogień poszły domowe czerwone porzeczki. Na surowo kwaśne i soczyste. W formie kisielu słodkie, kwaskowe i orzeźwiające.


Składniki:
  • ok. pół kg czerwonych porzeczek
  • trzy szklanki wody
  • 6 łyżek cukru (w zależności od kwaśności owoców, można dać na początku mniej a potem dosłodzić)
  • 4 łyżki mąki ziemniaczanej
Porzeczki umyć i przebrać. Zalać wodą z cukrem i zagotować. Następnie zmiksować (dla leniwych) lub przetrzeć przez sito (dla nielubiących pestek). Mąkę ziemniaczaną rozrobić z zimną wodą. Połączyć i zagotować. Przełożyć do miseczek lub pucharków i zostawić do ostygnięcia.

22 czerwca 2009

Soczewica z ryżem

Tę potrawę robię zazwyczaj, gdy wiem, że do domu wrócę późnym wieczorem, a poprzedniego dnia nie chce mi się nic pichcić. Wtedy wstawiam tylko na noc soczewicę do moczenia i następnego dnia rano w 20 minut przygotowuję obiad do odgrzania w pracy.
Przepis ma swoje korzenie w książce "Kuchnia indyjska wegetariańska"Joanny Sucheckiej i w przepisie na dal z pomidorami. Ma korzenie, bo właściwie to z oryginalnego przepisu praktycznie żaden składnik się nie ostał. Poczynając od tego, że ten podstawowy - groch zamienił się u mnie w soczewicę. Mimo to idea potrawy nie zmieniła się. A zatem u mnie wygląda to tak:



Składniki (na pudełko dla dwóch osób):
  • 200 g zielonej soczewicy
  • mały słoiczek koncentratu pomidorowego
  • curry w proszku do smaku (ja sypię duużo)
  • ryż
Soczewicę namoczyć (lub nie, zależy od soczewicy i upodobań) i ugotować do miękkości. Dodać koncentrat i przyprawy. Można lekko porozgniatać soczewicę widelcem. W międzyczasie ugotować ryż.
Zapakować wszystko do pudełka i oto mamy wegański fast food. W sam raz na lunchbox.

21 czerwca 2009

Herbatka z melisy

Dzisiaj też będzie Zdrowie na talerzu bez talerza. Bo będzie Zdrowie w kubku. :-)
Od kiedy na moim balkonie zamieszkała melisa szukałam jak przyrządzić z niej napar. Informacje na ten temat są rozrzucone po sieci i wcale nie tak łatwo jest znaleźć. Przede wszystkim chodziło mi o ilość świeżych liści potrzebnych do zaparzenia i czas parzenia. Oto co wynikło z poszukiwań i kilku własnych prób:

Składniki:
  • ok. 6 dużych liści melisy (po porwaniu na kawałki ma wyjść łyżka)
  • kubek wrzątku
Melisę rwiemy na nieduże kawałeczki.


Następnie zalewamy wrzątkiem, przykrywamy i czekamy 10 minut.


Po tym czasie mamy gotowy napar. :-)

To że parzona melisa uspokaja skołatane nerwy to chyba wszyscy wiedzą. Doczytałam się też, że ponoć codzienne picie na czczo takiego naparu wpływa pozytywnie na długowieczność. Zatem samo zdrowie!

20 czerwca 2009

Sałatka marokańska

Oto moja druga propozycja na luchbox. Tym razem na zimno.
Pomysł podpatrzyłam w wydaniu specjalnym Naja na temat sałatek i grilla.
Moja wersja nie ma kilku składników z oryginału, bo akurat nie miałam ich w domu.
Składniki:
  • szklanka kuskusu
  • 100 g ciecierzycy
  • 1 czerwona papryka
  • 2 pomidory
  • 70 g rodzynek
  • dwie gałązki natki pietruszki
  • łyżka oliwy
  • łyżeczka kurkumy
  • łyżeczka ostrej papryki
  • sól
Ciecierzycę namoczyć a następnie podgotować ok. 15 minut.
Paprykę pokroić w paski-słupki, pomidory w kostkę, natkę posiekać.
Wymieszać ciecierzycę, paprykę, pomidory, rodzynki i pietruszkę. Dodać oliwę i przyprawić.
Przygotować kuskus i wymieszać z resztą składków.
Sałatka przed i po dodaniu kuskusa wygląda jak poniżej.



Część przygotowanej sałatki (całość jest bardzo pokaźną porcją) zabrałam wczoraj do pracy i jako "lancz" sprawiła się bardzo dobrze. Sycące, o oryginalnym skłodko-ostrawym smaku.
PS. Dodaję ten przepis również do akcji Zdrowie na talerzu. Trochę na wyrost, bo jadłam to z pudełka a nie talerza, ale w końcu zdrowie jest ważniejsze! ;-)

18 czerwca 2009

Rzodkiewkowe curry

Nie lubię rzodkiewek. Tak po prostu. Na surowo mogę zjeść maksymalnie jedną i to raz na kilka miesięcy. Ale już podduszona rzodkiewka ostro przyprawiona zaczyna być jadalna. Czasem zdarza mi się, że w domu magicznie pojawiają mi się zapasy tego małego czerwonego ... warzywa i wtedy taka potrawa jak rzodkiewkowe curry jest wybawieniem. Przepis podstawowy znalazłam kiedyś na puszce, ale za każdym razem robię to trochę inaczej. Tym razem było to tak (porcja na 3 osoby):

Składniki:
  • ok. 20 rzodkiewek
  • 2 cebule
  • 8 ugotowanych ziemniaków
  • 100 g białej fasoli
  • ugotowana marchewka
  • kilka łyżek curry
  • sól, pieprz, kumin
Alternatywne składniki to: rzodkiew zamiast rzodkiewek, makaron zamiast ziemniaków, wszelkie warzywa puszkowane: kukurydza, fasola, groszek.

Fasolę namoczyć. Rzodkiewki pokroić w plasterki, ale nie obierać. Cebulę posiekać i podsmażyć (najlepiej na oliwie). Dodać rzodkiewki i przyprawy. Dusić kilka minut. Ziemniaki pokroić w kostkę, marchewkę w talarki. Ziemniaki, marchewkę i fasolę dodać do rzodkiewek i dusić jeszcze kilka minut.

Potrawa przygotowana do odgrzania w pracy (w końcu to tydzień z Lunchboksem) wygląda jak na zdjęciu poniżej. Jak widać jest to jedzenie w stylu "nie patrz na mnie tylko jedz". Zapewniam, że smakuje dużo lepiej niż wygląda.

30 maja 2009

Sałatka na ukojenie

Blogowy Bar Sałatkowy chyba będzie dobrą okazją na przywrócenie Dobrosmaków do życia. Zatem oto, w prezencie na Peli z okazji urodzin jej bloga, przepis na Sałatkę na ukojenie. Czemu na ukojenie? Bo jednym z głównych składników jest świeża melisa, która dzięki Teściowi, ostatnio zawitała na moim balkonie. Wyjątkowo przepis jest całkowicie mój, autorski.


Składniki:
  • 300 g umytych truskawek bez szypułek
  • 3 nieduże banany
  • dorodna gałązka melisy (wszystko od mojego Teścia jest zawsze dorodne, jeśli melisa jest standardowej wielkości, jak takie sprzedawane w hipermarkecie, to raczej potrzebne będą 2 gałązki)
  • sok z połowy cytryny
Truskawki i banany pokroić w grube plasterki i wymieszać. Melisę porwać na kawałeczki i dodać do owoców. Na koniec polać sokiem i dokładnie wymieszać. Można przybrać całymi, niedużymi listkami melisy. Przed podaniem schłodzić.

Na koniec przyznam się. Bardzo rzadko robię sałatki. Nie wiem do końca czemu, bo w sumie lubię je jeść. Może dlatego, że zawsze jest dużo krojenia? Ale z drugiej strony w kuchni akurat leniem nie jestem i żadne pracochłonne czynności mnie nie przerażają. Wychodzi na to, że żadnych racjonalnych powodów nie ma, więc może czas bardziej się rozsałatkować?

29 marca 2009

Po prostu klops

Zawsze myślałam, że to co się szumnie nazywa pieczenią rzymską to jest skomplikowana i pracochłonna potrawa. Do czasu aż się nie zabrałam za jej przygotowanie. I wtedy okazało się, że to jedno z prostszych mięsnych dań obiadowych. O wiele prostsze niż chociażby zwykłe kotlety mielone. Przepis, z którego skorzystałam znalazłam na blogu Villanette. Wybrałam go ze względu na obecność bułki tartej zamiast namaczanej czerstwej kajzerki, co znacznie uprościło przygotowanie. W mojej wersji było minimalnie mniej mięsa niż w oryginalnej, ale do "czterobułczanu mięsa" jeszcze mi dużo brakowało. ;-)

Składniki:
  • 600 g mięsa mielonego (ja użyłam indyczego i spokojnie mogłam odpierać ataki oparte na starym dowcipie*)
  • duża cebula
  • dwa ząbki czosnku
  • 4 jaja
  • pół szklanki bułki tartej
  • przyprawy (pół łyżeczki imbiru, szczypta kardamonu i gałki muszkatołowej, sól, pieprz)
3 jajka ugotować na twardo. Cebulę i czosnek posiekać i zeszklić. Dodać do mięsa, przyprawić (bez soli), dodać ostatnie, surowe jajko, wymieszać. Dodać bułkę, polać gorącą wodą, wymieszać, posolić i znowu wymieszać.
Połowę masy wyłożyć w formie, wcisnąć ugotowane jaja (oczywiście już bez skorupek!), przykryć resztą masy i włożyć na piekarnika na 45-60 minut w temp. 160-170 st.

Ja podałam klopsa z kaszą gryczaną, sosem chrzanowym i tartą marchewką i usłyszałam od męża: "Obiad pełen wypas!". Nie ma to jak niewyszukany, męski komplement. :-D

Ilość składników mieści się w określeniu "kilka", czas przygotowania mniejszy niż pół godziny, czyli "Jajka po prostu!". Do czasu przygotowania nie liczę pieczenia, bo to piekarnik się męczy a nie my.

* Oto ten brodaty dowcip:
- Dlaczego pieczeń nazywa się rzymska?
- Bo pies nazywał się Cezar.

28 marca 2009

Jajecznica z kiełbasą i serem

Taką wersję jajecznicy robię czasem na weekendowe śniadanie.

Składniki:
  • jajka,
  • kiełbasa (najlepiej toruńska lub zwyczajna)
  • żółty ser
Nie podaję ilości bo jest ona zależna od apetytu śniadaniowych biesiadników, a proporcje najlepiej wybiera się na oko. Na typowego członka mojej rodziny zazwyczaj schodzą 3 jajka, ćwierć laski kiełbasy i ok. 50 g sera. Zazwyczaj, bo wszystko zależy od nastroju, apetytu i ile mamy zapasów w lodówce.

Kiełbasę kroję w ćwierćplasterki i podsmażam. Najczęściej używam teflonowej patelni i wtedy nie dodaję w ogóle tłuszczu, wystarcza ten wytopiony z kiełbasy. W innym przypadku (np. w górach na bazie namiotowej) smażę na niewielkiej ilości oleju.

Kiedy kiełbaska jest już podsmażona wbijam jajka i lekko solę. Nie trzeba solić mocno, bo dość dużo soli jest w kiełbasie. Następnie na początku mieszam tylko białka, uważając aby nie naruszyć żółtek. Kiedy białka już są ścięte mieszam wszystko razem z żółtkami. To jest mój sposób przy robieniu każdej jajecznicy. Dlaczego tak? Pisałam już o tym w komentarzu na blogu Peli, więc tylko się zacytuję: "(...) wtedy żółtka nie są takie "wiórowate" a białka "glutowate" i jajecznica ma idealną konsystencję."

W międzyczasie kroję żółty ser na kosteczkę o wymiarze ok. 1 cm. Kiedy jajecznica jest już praktycznie gotowa dorzucam ser i chwilę jeszcze podgrzewam. Wystarczy, że ser trochę zmięknie, nie musi się bardzo roztapiać. I gotowe!

Opis przygotowania wyszedł mi długi, bo każdy etap opisałam najdokładniej jak byłam w stanie. Ale tak naprawdę tę potrawę przygotowuje się szybciutko i prosto. Zresztą w innym przypadku nie chciałoby mi się tego robić w górach, kiedy jestem na wakacjach. Dlatego moim zdaniem ta jajecznica idealnie nadaje się do aktualnej zabawy "Jajka po prostu!".

1 marca 2009

Koktajl wiśniowo-jogurtowy (bez miksowania)

Historia tego koktajlu jest długa i zaczyna się podczas sezonu na wiśnie. Otrzymałam wówczas ogromną ilość wiśni, których w żaden sposób nie byłam w stanie przerobić. Jeść już się nie dało, na samą myśl o wiśniach mdliło. A na robienie przetworów nie było czasu. Wtedy mój mąż wpadł na genialny pomysł zamrożenia ich i odczekania, aż brak świeżych owoców pozwoli nam na nowo docenić smak i aromat tych wisienek. Przed zamrożeniem zasypaliśmy je cukrem i w niewielkich pojemnikach ukryliśmy w czeluściach zamrażalnika.
No i oto nadszedł ich czas. Dzięki zasypaniu cukrem wiśnie puściły sok, co bardzo ułatwiło wykorzystanie ich do koktajlu przy braku miksera.

Składniki:
  • wiśnie zasypane cukrem (świeże lub mrożone)
  • jogurt naturalny
Wiśnie powinny puścić sok. Może to być przed zamrożeniem, może tuż przed przygotowaniem.
Na pół dużego kubka jogurtu dać około łyżkę soku z wiśni i dowolną ilość wisienek. Oczywiście im więcej tym lepiej :-) Wymieszać i na wierzch wrzucić jeszcze kilka wiśni. Moja wersja wyszła mało słodka, więc jeśli komuś zależy na słodkości to oczywiście można dosłodzić. Ale jak dla mnie było w porządku.
I oto dowód, że bez miksera i dużej ilości pracy (czyli bez siekania i miażdżenia) koktajl też może powstać. Chociaż taki też można dodatkowo zmiksować. Jeśli ktoś nie lubi "dużych kawałków owoców"... ;-)

15 lutego 2009

Jabłka w cieście



Początkowo miały to być banany, ale warunki zewnętrzne zadecydowały, że jednak w cieście usmażone zostały jabłuszka.

Składniki:

  • 4-6 jabłek
  • 3 jajka
  • 3 łyżki śmietany lub niesłodzonego mleka skondensowanego (tak, tak, po prostu zapomniałam kupić śmietanę, ale mleko się sprawdziło)
  • 5 łyżek mąki
  • 2 łyżki cukru
  • 3 łyżki wiórków kokosowych
Żółtka z jajek utrzeć z cukrem, dodawać stopniowo mąkę i śmietanę. Na koniec wymieszać z pianą ubitą z białek i wiórami. Ciasto włożyć na pół godziny do lodówki.
Jabłka obrać, oczyścić i pokroić w plastry.
Zanurzać jabłuszka w cieście i smażyć w głębokim oleju na złocisto-brązowo.
Ponoć podaje się to posypane cukrem pudrem, ale jak dla mnie to i tak było bardzo słodkie.
Przypomina mi to w smaku desery jedzone w dzieciństwie w barze chińskim. Jest tu ciekawy trudny do zidentyfikowania posmak. To chyba sprawka wiórków kokosowych.
Przepis znalazłam na forum wizaż.pl.

4 lutego 2009

Smažený sýr s hranolkami a tatarskou omáčkou



Właśnie trwa na blogach oczekiwany od dawna Tydzień Kuchni Czeskiej. Niestety nie byłam nigdy w Czechach dłużej niż kilka godzin i z tamtejszej kuchni zdążyłam spróbować tylko piwo. Mam w związku z tym raczej dobre skojarzenia, bo tamtejsze piwo jest naprawdę pyszne. Natomiast dużo więcej czasu spędziłam na sąsiedniej Słowacji. Na tyle dużo, że udało mi się polubić tamtejszą kofolę. Ci co próbowali tego specyfiku wiedzą jaki to wyczyn. Ze słowackiej kuchni najmilej wspominam vyprážaný syr. W związku z tym bardzo się ucieszyłam, czytając o kuchni czeskiej, że jest to również i tam popularna potrawa, choć oczywiście po czesku trochę inaczej się nazywa. Ciekawi mnie tylko czy Czesi przejęli ją od Słowaków, czy Słowacy od Czechów. I czy w ogóle da się to sprawdzić.

Tak więc moja propozycja na Tydzień Kuchni Czeskiej to zestaw jaki najbardziej mi smakował, gdy byłam dzieckiem, czyli smażony ser z frytkami. A do tego tradycyjny sos tatarski.

Składniki na sos tatarski (tatarská omáčka)
  • 100 g majonezu
  • 1 cebula
  • 1 ogórek konserwowy (ja robiłam łagodniejszą wersję z ogórkiem kiszonym)
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 1 łyżka musztardy
  • gałązka pietruszki (tradycyjnie) lub innych ziół (ja z braku pietruszki użyłam bazylii cytrynowej)
Przepis na sos zgrubsza pochodzi ze strony dla "chytrych żon" (czyli po naszemu dla mądrych kobiet)
Cebulę i ogórek drobno posiekać i wymieszać z pozostałymi składnikami. I sos gotowy.

Frytki czyli hranolki robiłam zgodnie z przepisem w instrukcji do frytkownicy (podziękowania dla sponsora listopadowego Gotowania po polsku!). Czyli najpierw 6 minut w temperaturze 160 stopni, a następnie 4 minuty w 175 stopniach.

No i na koniec najważniejsza część obiadu:

Składniki na ser:
  • po 100 g żółtego sera (najlepiej edamskiego) na osobę
  • jajka do panierowania (mnie na 400 g sera zeszły 3 jaja)
  • bułka tarta do panierowania
Ser pokroić na plastry o grubości centrymetra do dwóch i masie ok. 100g. Obtaczać naprzemiennie w roztrzepanym jajku i bułce. Warstw panierki powinno być przynajmniej dwie, aby dobrze chroniły ser przed wylaniem się. Przygotowany ser tuż przed smażeniem wstawić na około 10 minut do zamrażalnika. Smażyć w głębokim tłuszczu do przyrumienienia panierki. Ja robiłam to we frytkownicy w temperaturze 190 stopni przez 2 minuty i ser wyszedł idealny. Z chrupiącą skórką i płynącym wnętrzem. Mniam.
Posted by Picasa

31 stycznia 2009

Lasagne (od podstaw)

Wczoraj dałam się ponieść ambicji i spróbowałam zrobić lazanię. Ale chciałam zrobić ją od podstaw, to znaczy nie ominąć etapu przygotowywania makaronu. Skorzystałam więc z przepisów z książki pod tytułem „Encyklopedia kuchni włoskiej” C. Bardi i R. Gioffre. Było trudno, zajęło mi to bardzo dużo czasu, ale efekt wynagrodził mi to wszystko.
Różnica w stosunku do oryginalnego przepisu mieści się tylko w sosie pomidorowym. Miał on być sosem bolońskim, ale ponieważ nie miałam mięsa, to wyszedł mi „sos boloński wegetariański”. Być może z mięsem lazania byłaby jeszcze lepsza, kiedyś to może sprawdzę. Ale szczerze mówiąc nie brakowało mi go.

Składniki na makaron:
  • 3 filiżanki mąki pszennej
  • 3 jajka
  • pół łyżeczki soli
Przesianą mąkę posolić i wysypać na stolnicę. Zrobić wgłębienie, w które wlać jajka. Wymieszać składniki widelcem a następnie wyrobić. Na końcu wyrabiania ciasto nie może już kleić się do rąk. Odstawić ciasto na ok. kwadrans, aby odpoczęło.
Następnie rozwałkować ciasto tak, aby było prawie przezroczyste. Rozwałkowane pokroić na prostokąty i rozłożyć na ściereczce do leżakowania. Mają tak leżeć dwie godziny.
Składniki na „sos boloński wegetariański”
  • 2 cebule
  • 1 marchewka
  • 45 dag obranych pomidorów (mogą być z puszki)
  • filiżanka mleka
  • 1 goździk
  • szczypta cynamonu
  • łyżeczka pieprzu
  • sól
Cebule i marchewkę obrać i drobno posiekać. Smażyć (w oryginale na maśle, ja smażyłam na oliwie) do zarumienienia na małym ogniu. Dodać zmielonego goździka, cynamon i pieprz oraz posiekane pomidory. Gotować 15 minut na średnim ogniu. Następnie dodać mleko, posolić i gotować na małym ogniu 2 i pół godziny (mówiłam już o tym, że potrzeba dużo czasu?). Oczywiście nie można zapomnieć o mieszaniu.

Składniki na sos beszamelowy:
  • 2 filiżanki mleka
  • ćwierć filiżanki masła
  • pół filiżanki mąki
  • sól
Mleko podgrzewać prawie do wrzenia. Roztopić masło i powoli dodawać do niego mąkę, mieszając drewnianą łyżką. Po minucie zdjąć z ognia i dodać połowę mleka (gorącego!). Z powrotem wstawić na ogień i mieszać póki nie zgęstnieje (ja ominęłam ten etap, bo od razu mi zgęstniało). Cały czas gotując dodawać powoli pozostałe mleko. Zagotować i posolić.

Składniki na lazanię:
  • makaron
  • sos boloński
  • sos beszamelowy
  • filiżanka startego parmezanu (z braku parmezanu użyłam innego sera, więc zeszło mi go dwa razy więcej)
Kolejność przygotowywania kolejnych składników jest ważna, bo nie przestrzegając jej można stracić dwa razy więcej czasu.
Najpierw przygotować sos boloński. W czasie, jak sos będzie się pyrkotał te swoje dwie i pół godziny, zrobić makaron. Już odleżane prostokąty makaronu gotować po kilka w osolonej wodzie. W przepisie nie było podane jak długo, ale z mojej obserwacji wynika, że wystarczy je króciutko obgotować. Tylko tyle, żeby wypłynęły, co robią prawie natychmiast. Następnie wrzucać je do zimnej wody w celu zahartowania i kłaść na ściereczkach.
Następnie przygotować sos beszamelowy i wymieszać z sosem bolońskim.
W natłuszczonym naczyniu żaroodpornym ułożyć warstwę makaronu, posmarować cienko sosem i posypać serem. Na to nakładać kolejne takie warstwy. Na wierzchu dokładnie przykryć makaron sosem i posypać serem . W przypadku parmezanu wymieszać tę pozostałą porcję sera z dwoma łyżkami zestruganego masła. Przy zwykłym żółtym serze nie ma tej potrzeby, bo już jest odpowiednio tłusty i miękki. (To moja obserwacja)
Lazanię zapiekać ok. 20 minut w temperaturze 200 stopni.

Jak już to kilka razy podkreśliłam przygotowanie takiej lazanii wymaga bardzo dużo wolnego czasu i samozaparcia. Mnie zajęło to około sześciu godzin, ale następnym razem raczej uwinę się szybciej. Jedno jest pewne, efekt jest proporcjonalny do włożonego czasu i pracy. Nieskromnie powiem, że jeszcze nigdy nie jadłam tak pysznej lazanii. Polecam!

24 stycznia 2009

Muffinki czekoladowe z cytrynową nutką




Zastanawiając się dzisiaj co by tu przygotować na Muffinkową Sobotę, trafiłam do bloga Simple Cooking Pleasures a konkretnie na przepis na muffinki pomarańczowo-czekoladowe. Przepis mi się bardzo spodobał, ale też został on umieszczony w ramach Muffinkowej Soboty, więc nie chciałam go całkowicie powielać. A że zachciało mi się czegoś bardziej intensywnego niż pomarańcza, to powstały muffinki czekoladowe z nutką cytrynową. Miałam też trochę inny pomysł na wykorzystanie czekolady niż Krzysiek. Pomyślałam, że z tych małych innowacji może powstać zupełnie inny smak i inne muffinki, więc ruszyłam do dzieła.

Składniki:
  • 300 g mąki
  • 100 g masła
  • 150 g cukru
  • 150 ml mleka
  • skórka z 1 cytryny
  • sok wyciśnięty z dwóch cytryn (ok. 100 ml)
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 1 jajko
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
Masło z czekoladą roztopiłam i zostawiłam do ostudzenia. Następnie wymieszałam mąkę, cukier, proszek i skórkę cytrynową. Osobno połączyłam mleko, sok z cytryn, jajko i ostudzone "masło czekoladowe". Następnie po trochu dodawałam suche składniki do mokrych. Po całkowitym wymieszaniu przełożyłam masę do natłuszczonych foremek i piekłam w temperaturze 200 st do stanu suchopatyczkowego. Trwało to dość długo bo ok. pół godziny.

Niestety muffinki są mało muffinkowego kształtu, bo wykorzystałam formę do babeczek. Ale i tak się cieszę z mojego debiutu w tym temacie. I dziękuję Krzyśkowi za owocną inspirację. :-)

PS. Właściwie to zapomniałam napisać jak smakują. Nie są wysuszone, ale takie miłe i wilgotne. To chyba dobrze :-) A co do samego smaku, to jedna z degustatorek stwierdziła, że gdy się je je to czuć, że oprócz czekolady jest w nich jakiś niezidentyfikowany, trochę niepokojący smak. Nie poznałaby, że to cytryna, ale dzięki niej muffinki nie wyszły takie nudno czekoladowe, tylko jest w nich pewien element zaskoczenia. I właściwie, to ja się z tym opisem zgadzam.

13 stycznia 2009

Zupa rzodkwiowa


Zimowy Festiwal Zupy 10.01.2009 - 20.01.2009Oto moja druga propozycja do Zimowego Festiwalu Zup - krem z rzodkwi.

Składniki:
  • pół kg rzodkwi
  • 10 ziemniaków
  • 2 l bulionu
  • sól, pieprz
  • ćwierć łyżeczki gałki muszkatołowej
  • pół łyżeczki papryki w proszku
  • zioła prowansalskie
  • ewentualnie (dla niewegan) ser żółty do posypania
Ziemniaki obrać i pokroić na małe kawałki. Zagotować bulion, dodać ziemniaki i gotować ok. 10 minut. Rzodkiew utrzeć na tarce warzywnej, dodać do bulionu z ziemniakami i gotować dalsze 10 minut. Zupę przetrzeć przez sito (a przynajmniej jej część) i przyprawić. Przed podaniem można posypać startym serem lub podać z grzankami.
Jeśli ktoś lubi zupę cebulową, to ta forma przygotowania rzodkwi też powinna mu zasmakować.

11 stycznia 2009

Chleb Petera



W końcu i ja dołączyłam do Weekendowej Piekarni w jej czternastej edycji. Przepis podany przez Tilianarę na chleb na zakwasie pochodzącym z kiszonej kapusty tak mnie zainteresował, że zdecydowałam się przełamać i stworzyć własny chleb. Dotychczas z pieczywa tylko raz piekłam bułeczki. Chleb to jednak zupełnie inna, poważna sprawa.
Mój pierwszy wypiek całkowitym sukcesem nie jest. Przy pieczeniu zapomniałam, że mój piekarnik grzeje mocniej niż mu się każe i uzyskałam piękną węglową skórkę. :-( Jednak mężczyzna mojego życia już wymyślił jak tę sytuację wykorzystamy na dobre. Ale o tym innym razem.
Muszę też się przyznać, że trochę spanikowałam i przy robieniu zaczynu wrzuciłam do niego szczyptę drożdży. Nie wiem, czy to był dobry pomysł, ale zakwas wyszedł w porządku.

Składniki na zaczyn:
  • szklanka mąki żytniej razowej
  • szklanka ciepłej wody
  • łyżka soku z kapusty kiszonej
  • dla tchórzy takich jak ja: szczypta drożdży
Wymieszać składniki i odstawić na 6-10 godzin

Składniki na ciasto (pół porcji, czyli jeden chlebek):
  • 500 g mąki żytniej razowej
  • gotowy zaczyn
  • 500 ml wody (moim zdaniem to trochę za dużo, nie wlałam wszystkiego a i tak musiałam mąki dosypać)
  • 10 g soli
Mąkę wymieszać z zaczynem. Sól rozpuścić w wodzie. Dodawać wodę do mąki aż otrzymamy konsystencję miękkiego ciasta. Po wyrobieniu odstawić na godzinę w ciepłe miejsce. Zagnieść, przełożyć do natłuszczonej formy i znowu odstawić na 3-6 godzin.
Piec około godziny w 240 stopniach, z czego przez pierwszy kwadrans nad parą wodną.

Jak widać po moim przypadku temperatura jest bardzo ważna. Z tego wszystkiego w przyszłym tygodniu, jak tylko zdobędę termometr do wysokich temperatur, robię akcję kalibrowania piekarnika. :-D

Na zdjęciu jest gotowa kromka bez skórki węglowej posmarowana smalcem. Tak aby było bardziej staropolsko. Ale po doświadczeniach ze smarowidłami, które akurat miałam w domu stwiedzam, że pasta z soczewicy najlepiej tu pasuje. Nietradycyjne ale smaczne.

10 stycznia 2009

Kurczakowa zupa curry

Zimowy Festiwal Zupy 10.01.2009 - 20.01.2009
Kiedyś nie byłam wielką fanką zup, ale ostatnio zaczęłam je na nowo odkrywać. Potraktuję więc Zimowy Festiwal Zup jako okazję do wypróbowania nowych zupnych przepisów. Na pierwszy ogień wybrałam zupę curry z kurczakiem znalezioną u Myszy Klapsiary.
Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu nazwy miałam z tzw. zupkami chińskimi, czyli jumjumkami, bo jeden z popularniejszych smaków takich zup to właśnie kurczak curry. Na szczęście tego typu jedzenie dotyka mnie tylko podczas wędrówek w górach :-), a ta zupa ma wspólną z nim tylko nazwę i (w wersji Myszy) rodzaj makaronu.

Składniki:
  • 2 piersi kurczaka
  • 2 marchewki
  • 1 bardzo mały seler
  • 1 por (tylko biała część)
  • 2 łyżki oleju lub oliwy
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżki curry (uwaga! podwoiłam tę wartość, jak ktoś lubi łagodne, to niech ją z powrotem zmniejszy)
  • 2 łyżeczki kurkumy
  • pół łyżeczki sproszkowanej papryki
  • sól, pieprz
  • makaron typu nitki (moim zdaniem smaczniejszy niż chiński)
Warzywa obrać i pokroić w paski i ugotować w 2 litrach wody. Kurczaka oczyścić i również pokroić w paski. Następnie podsmażyć go na łyżce oleju. Dodać kurczaka do wywaru z warzywami i przyprawić. Dodać pozostałe składniki (tzn. przyprawić). Gotować jeszcze ok. 15 minut. Podawać z nitkami. Zupka pyszna i bardzo rozgrzewająca.

Wieśniaczka w welonie

Czytając na temat kuchni norweskiej z okazji podróży kulinarnych z Ireną i Andrzejem natrafiłam na tilslørte bondepiker, czyli właśnie na wieśniaczkę w welonie. Czym jest ta norweska wieśniaczka? To deser z jabłek, śmietany i ... bułki tartej. Zaskakujące połączenie i zaskakująco smaczne.



Przy przygotowywaniu wykorzystałam przepis ze strony ambasady Norwegii w USA.

Składniki:
  • 300 ml musu jabłkowego (w którym ma być ok. 100 g cukru)
  • 250 g bułki tartej (mnie dużo bułki zostało, więc następnym razem bym dała mniej)
  • 3 łyżki cukru (44 ml)
  • 250 ml kremówki lub bitej śmietany
  • łyżeczka cukru waniliowego (niekoniecznie)
Bułkę wraz cukrem zbrązowić na suchej, średnio nagrzanej patelni a następnie ostudzić. Śmietanę wymieszać z cukrem waniliowym. Nakładać do naczyć warstwami: jabłka, śmietana, bułka, itd. Wierzchnia warstwa musi być śmietanowa.
Norwegowie proponują jeszcze Amerykanom ewentualne posypanie szczyptą startej czekolady. Ja z tej opcji nie skorzystałam, chociaż przyznaję że mogłoby pasować.

Teraz już wiem jaka jest norweska wiejska panna młoda - rumiana, soczysta, słodka i przykryta śnieżnobiałym welonem.

7 stycznia 2009

Tortilla z warzywami



Inspiracją dzisiejszego obiadu była tortilla a la fast food. Z oryginalnych składników niewiele zostało, nawet ciasto na tortille zrobiłam inaczej, a konkretnie według tego przepisu. Ale najważniejszy był pomysł.

Prawdę mówiąc przed rozpoczęciem przygotowań bałam się trochę tych tortilli. Że będą się kruszyć, łamać, że nie dam sobie z nimi rady. Ale nic z tych rzeczy. Tortille robiło mi się lekko, łatwo i przyjemnie. Bardziej niż zwykłe naleśniki, które nie zawsze mi wychodzą tak jak bym chciała.

Składniki na tortillę:
  • 200 g mąki przennej
  • 150 g mąki kukurydzianej
  • łyżeczka soli
  • łyżka oleju
  • woda
Składniki na smarowidło:
  • puszka czerwonej fasoli
  • 3 ząbki czosnku
  • 4 łyżeczki koncentratu pomidorowego
  • łyżeczka chilli w proszku
  • łyżeczka papryki w proszku
  • pieprz
Składniki na nadzienie: (ja zrobiłam dwa razy więcej niż tu podaję, ale dużo mi zostało)
  • pół niedużej kapusty pekińskiej
  • 3 ogórki konserwowe
  • 2 cebule
  • 70 g suszonej zielonej soczewicy
  • pół puszki kukurydzy
Soczewicę namoczyć, podgotować i zostawić do ostygnięcia.
Wymieszać mąki i sól. Dodać olej a następnie wyrabiając dodawać tyle wody, aż ciasto będzie elastyczne, ale nie będzie się przyklejać wszystkiego co się da. Ja jak zwykle przeoczyłam ten moment i musiałam dosypać trochę mąki. Wyrobione ciasto odstawić na przynajmniej 20 minut a w tym czasie przygotować resztę.
Fasolę lekko odcedzić i zmiażdżyć widelcem na papkę, dodać koncentratu i posiekanego czosnku oraz przypraw. Smarowidło mamy gotowe.
Teraz czas na nadzienie. Kapustę poszatkować, ogórki pokroić na cieniutkie plasterki. Cebule pokroić kostkę (ale nie siekać) i lekko podsmażyć, ale tak, aby pozostały chrupiące. Wymieszać wszystkie składniki nadzienia.
Kiedy ciasto będzie już odleżane, dzielić je na niewielkie kulki (kilka centymetrów średnicy). Kulek powinno wyjść około 10-12. Pojedynczą kulkę rozwałkować na cienko i smażyć na gorącej patelni. Bez tłuszczu! Właściwie to nie wiem, czy słowo "smażyć" jest tu odpowiednie skoro nie ma tłuszczu, ale nie umiem inaczej tego nazwać. Pieczenie na patelni? Koniec dygresji, bo jeszcze się ta tortilla przypali przez ten czas. ;-) Jeszcze ciepłe tortille smarować mazią fasolową i nadziewać kapustą z dodatkami. Po zawinięciu wszystkich tortilli mamy gotowy obiadek dla czterech osób.

6 stycznia 2009

Rosyjska pasta orzechowa



Co można zrobić z sosem czosnkowym, który został po weekendowej pizzy? Pastę orzechową! Nie wiem czemu po Internecie taka pasta krąży pod nazwą "rosyjska". Zostawiłam tę nazwę, ale pewnie jest ona równie adekwatna do rzeczywistości jak ryba po grecku...
Z powodów, o których wspomniałam na początku, używam tu już zrobionego sosu czosnkowego. Przy jego braku wystarczy użyć kilku posiekanych ząbków czosnku, paru łyżek śmietany lub jogurtu i dosypać pieprzu.

Składniki:
  • 30 dag półtłustego białego sera
  • ok. 15 orzechów włoskich
  • kilka łyżek sosu czosnkowego
  • łyżka masła
Utrzeć masło, następnie po trochu dodawać ser i sos i dalej ucierać. Sosu dodać tyle, aby końcowa konsystencja była dobra do smarowania (ostatnio weszły mi w ten sposób 4 łyżki). Obrać i rozdrobnić orzechy. Ja robię to rozbijając je w moździerzu, co daje dobry efekt, bo jednocześnie powstaje i pył orzechowy i duże kawałki. Na koniec dodać orzechy do masy i dobrze wymieszać.

Polecam wszystkim, którzy lubią orzechy na ostro.

2 stycznia 2009

Kruszon sylwestrowy

Kuchnia Świąteczna i Noworoczna 19.XII.2008 - 03.I.2009Przepis na ten napój znalazłam w pewnej bardzo starej książce kucharskiej. Oczywiście przepis, który zastosowałam i który tu podaję, nie jest identyczny z tym książkowym, ale zmiany przeze mnie wprowadzone wyjątkowo były kosmetyczne. Ponieważ w tym roku sylwester odbywał się u znajomej, to kruszon powstawał w dwóch etapach: przygotowania "koncentratu kruszonowego" i rozcieńczenia po dojechaniu na miejsce.

Składniki:
  • 3 butelki białego półwytrawnego wina
  • szklanka białego rumu lub wódki
  • 12 dag cukru
  • 2 kg pomarańczy
  • 2 cytryny
4 pomarańcze i 1 cytrynę pokroić w cieniutkie plasterki i zasypać cukrem. Kiedy cukier się rozpuści, zalać winem z jednej butelki i rumem lub wódką. Następnie z jednej pomarańczy i drugiej cytryny zetrzeć skórkę (sparzoną!) i dodać do moczących się owoców. Wycisnąć sok z pozostałych cytrusów, włączając te bez skórki. Sok dolać do reszty. W ten sposób powstaje "koncentrat", który wkładamy na kilka godzin do lodówki. Na kilkanaście minut przed podaniem wlać pozostałe wino. Podawać z lodem. Te kilkanaście minut jest dość umowne. W moim przypadku pierwsi spragnieni dopadli do napoju raptem po kilku minutach. :-)


A teraz jeszcze lekko spóźnione życzenia. Wszystkiego najsmaczniejszego w Nowym Roku! I mnóstwa nowych kulinarnych odkryć!