5 grudnia 2013

Kurczak w winie i mustardzie

Na dzisiejszy obiad przygotowałam takiego oto kurczaka. Przygotowywałyśmy go wspólnie, choć każda we własnej kuchni, z Malwinną, Martynosią i Siaśką.
Robiłyśmy według tego przepisu.

Składniki:
2 łyżki oliwy
ok. kilograma udek lub pałeczek z kurczaka (ja wzięłam cztery tzw. ćwiartki)
sól i świeżo mielony pieprz
4 szalotki (zamieniłam na małe cebulki)
3 ząbki czosnku
pół szklanki wytrawnego białego wina
szklanka bulionu z kurczaka
ćwierć szklanki musztardy francuskiej
łyżka tymianku
2 łyżki estragonu, do przybrania

Piekarnik rozgrzać do 190 stopni, a oliwę na patelni. Części kurczakowe posolić i popieprzyć i smażyć ok. 10 minut, aby przybrązowiały. W międzyczasie obrać cebulę i czosnek. Cebulę pokroić w półplasterki, czosnek w cieniutkie plastereczki. Podsmażonego kurczaka przełożyć do naczynia żaroodpornego. Cebulę i czosnek wrzucić na patelnię po kurczaku i smażyć kilka minut. Po tym dodać wino, bulion, musztardę i tymianek i zagotować. Zalać tym wszystkim kurczaka, przykryć i wstawić do pieca. Piec ok. 45 minut. Następnie wyjąć kurczaka, sos przełożyć z powrotem na patelnię i gotować ok. 10 minut, aby zmniejszył dwukrotnie objętość i zgęstniał.  Polać kurczaka, posypać estragonem i podawać.


5 listopada 2013

Ciastka cytrynowe dla Sansy Stark

„Później podano nerkówkę, pasztet z gołębia i pieczone jabłka pachnące cynamonem, a także cytrynowe ciasteczka posypane cukrem, lecz Sansa czuła się już tak najedzona, że zdołała tylko zjeść dwa ciasteczka, chociaż bardzo je lubiła.” G.R.R. Martin „Gra o tron”

Dzisiaj w ramach wspólnego gotowania przygotowywaliśmy takie ciasteczka według tego przepisu.

Składniki:
  • pół szklanki cukru, dodatkowo trochę do posypania
  • 2 jajka
  • 4 łyżki maki
  • szczypta soli
  • 2/3 szklanki maślanki
  • 2 i pół łyżki soku z cytryny
  • skórka z połowy cytryny 
Rozdzielić żółtka od białek. Foremki (zasadniczo powinno być 6 kokilek, ale ja wzięłam więcej mniejszych) wysmarować masłem i oprószyć cukrem. Ja stwierdziłam, że nie będę oprószać tylko na koniec posypię cukrem pudrem. Ubić białka. W misce wymieszać cukier, mąkę i sól. W drugiej wymieszać ubijając maślankę, sok, skórkę i żółtka. Stopniowo dodawać wymieszane sypkie składniki a na koniec białka. Przelać do foremek, które następnie włożyć do dużej formy wypełnionej gorącą wodą i to wszystko do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni. Przykryć folią aluminiową. Piec ok. 25 minut aż wyrosną po czym zdjąć folię i piec kolejne 14 minut. Ciasto powinno być złociste i sprężyste. Ja przed podaniem posypałam cukrem pudrem.





W tym gotowaniu uczestniczyły ze mną:

25 października 2013

Makaron soba na dzień makaronu

Pomyślałam sobie, że na dzień makaronu muszę zrobić coś specjalnego, więc będzie premiera. Pierwszy raz robię coś z makaronem soba, czyli japońskim gryczanym. Nie będzie to żadna oryginalna japońska potrawa, tylko coś improwizowanego z orientalną nutką.
Składniki:
  • 300 g makaronu soba
  • kilka dymek
  • ząbek czosnku
  • 100 g sezamu
  • łyżka oleju do smażenia
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • łyżeczka octu
  • łyżeczka cukru

Makaron ugotować. Dymki posiekać, zielone części zostawić do posypania. Czosnek posiekać i razem z białymi częściami dymek wrzucić na rozgrzany natłuszczony wok. Smażyć minutę mieszając. Dodać sezam i smażyć kolejną minutę. Wlać sos i pozostałe przyprawy, wymieszać. Wrzucić ugotowany makaron i dokładnie wymieszać, chwilę podsmażyć. Zdjąć z ognia, wymieszać z większością zielonego z dymki, nałożyć na talerze i na wierzch nasypać resztę.


Razem ze mną dzisiaj makaronowali:

29 września 2013

Kaczka orientalna

Przepis na tę kaczkę jest oparty na znalezionym w książce „Makarany orientalne”, którą kupiłam głównie dlatego, że była w hipermarkecie w dwupaku z książką o lodach. Ale skoro już ją mam, to będę wypróbowywać różne przepisy. W tym makaron występuje tylko jako dodatek i równie dobrze można by to zrobić z ryżem. Z moich modyfikacji najważniejszą jest to, że zamiast ananasa użyłam marynowanej cukinii, co sprawiło, że potrawa wyszła dość kwaśno-octowa. Z ananasem byłoby na pewno słodsze. Ale że mój mąż nie lubi mięsa na słodko, zwłaszcza z owocami, to nawet lepiej wyszło.

Z ciekawostek – w mojej mieścinie jedynym miejscem, gdzie udało mi się kupić kaczynę była Biedronka. A że kaczka tam jest tylko w całości, to musiałam sama wykroić potrzebne filety. I w ten sposób reszta ptaka czeka na niezwłoczne upieczenie.

Składniki:

  • dwa filety z piersi kaczki po ok. 175 g każdy (o dziwo rzeczywiście mi tak wyszło)
  • 2 łyżki jasnego sosu sojowego
  • 2 łyżki wina (najlepiej ryżowego lub wytrawnego sherry)
  • łyżeczka przyprawy pięciu smaków
  • 3 łyżeczki cukru (w oryginale 1, ale chciałam z cukinią trzeba więcej)
  • czerwona papryka
  • 5-centymetrowy kawałek imbiru
  • 1/4 kg cukinii a la ananas
  • 2 dymki (ale ja dałam więcej, bo miałam młode i chudziutkie)
  • olej do smażenia
  • sól
  • makaron ryżowy
Makaron można ugotować na początku, tylko potem trzymać w cieple.
Kaczkę pokroić w paski, wymieszać z sosem, winem i pięcio-przyprawą. W oryginalnym przepisie nie piszą czy cukier dodać w tym momencie, czy późnej (typowe dla książek kucharskich zapomnienie któregoś z wymienionych na początku składników). Ja dodałam później, ale myślę, że lepiej by było od razu. Kaczkę wraz z marynatą przykryć i odstawić na min. 20 minut. W międzyczasie paprykę oczyścić i pokroić na paseczki, imbir obrać i też spaskować a dymki podzielić na część białą i zieloną i każdą osobno posiekać. Rozgrzać woka, wrzucić kaczkę (bez marynaty, ale nie wylewać jej) i smażyć mieszając przez 2 minuty.  Dodać paprykę, imbir i białe z dymek. Dalej smażyć przez 3-4 minuty. Dolać pozostałą marynatę i cukinioananasa, posolić do smaku. Smażyć jeszcze minutę lub dwie. Podać posypane zieloną częścią dymek.

Tym razem nam wytłumaczenie na fatalność zdjęcia – było robione komórką, bo chwilowo nie mam dostępu do mojego aparatu.


Przepis dodaję do akcji:

8 września 2013

Zapiekane kokilki z pomidorkami

Dostałam niedawno komplet kokilek do zapiekania dla całej rodziny i w końcu udało mi się je wypróbować na dzisiejsze, niedzielne śniadanie.

Przepis pochodzi z „Kuchni malucha”, gdzie nazywa się „clafoutis z pomidorkami”.

Składniki na cztery jednoosobowe kokilki:

  • pomidorki koktajlowe (ilość taka, aby przykryła dno kokilek, w przepisie podano 600 g, u mnie zmieściło się tylko 200 g)
  • 4 jajka
  • 30 g mąki
  • 4 łyżki mleka
  • 200 ml śmietanki
  • 50 g parmezanu (wyjątkowo zamieniłam na zwykły żółty ser, bo mi parmezanu zabrakło)
  • garść grubo posiekanej bazylii
  • sól, pieprz, tłuszcz do wysmarowania kokilek
Kokilki natłuścić, ułożyć w nich pomidorki. Roztrzepać jajka, dodać mąkę i nabiały. Wymieszać na gładko. Dodać pozostałe składniki, poza dwoma łyżkami sera do posypania później. Wylać ciasto na pomidorki. Nie może być pełno, bo ciasto potem urośnie i może się wylać. Posypać pozostałym serem i wstawić do piekarnika nagrzanego do 190 stopni. Zapiekać ok. 20 minut, aż  się przyrumieni i urośnie.



Warzywa_psiankowate_2013 Wegetariańskie Śniadania

27 sierpnia 2013

Zupa z żółtych pomidorów

Na dzisiaj zaplanowaliśmy wspólnie ugotować zupę pomidorową do akcji Warzywa psiankowate 2013. Wydawało by się, że nie ma nic prostszego niż pomidorówka i trudno tu coś wymyślić oryginalnego. Ha! Wbrew pozorom jest tu dużo miejsca do popisu. Zaczynając od różnych rodzajach pomidorów, poprzez różne dodatki, a kończąc na sposobach przygotowania.

Ja zrobiłam najprostszą, klasyczną zupę, ale nie z czerwonych pomidorów, a z żółtych. Trochę jak w tej anegdocie o babci, której wnuczek lubił tylko pomidorówkę i która wmawiała mu, że każda zupa jest pomidorowa. Barszcz biały - pomidorowa z białych pomidorów, szczawiowa - pomidorowa z zielonych pomidorów itd. Tyle tylko, że u mnie to tak naprawdę.

Składniki:
  • 1 kg żółtych pomidorów
  • łyżka oliwy z oliwek
  • 2 marchewki
  • mały por
  • mały seler
  • 1,5 l wody
  • sól, pieprz
Włoszczyznę obrać, oczyścić, zalać wodą, zagotować. Pomidory pokroić na ćwiartki, włożyć do naczynia żaroodpornego, skropić oliwą i włożyć do nagrzanego piekarnika. Wywar gotować 15 minut i tyle samo piec pomidory. Można je obrać ze skórki, ale ja tego nie zrobiłam i drobne fuzle skórkowe potem były w zupie. Moim zdaniem nieprzeszkadzające. Następnie zblendować/zmiksować zarówno wywar jak i pomidory po czym wymieszać (lub odwrotnie: najpierw wymieszać a potem zmiksować).

Podawać z makaronem, grzankami, kleksami śmietany czy czym tam lubimy. U mnie były grzanki z razowego chleba.



Zupa o dziwo nie jest żółta a pomarańczowa. A w smaku? Niewiele się różni od zwykłej pomidorowej. Co raczej jest plusem, bo surowe żółte pomidory to nie do końca przypadły mi do gustu. Są trochę za bardzo kartoflowate. Chociaż to i tak lepiej niż czarne, przed którymi mam większe opory, bo wyglądają jak zgniłe.

Razem ze mną gotowali: Maggie, Panna MalwinnaPela, Bartoldzik, MopsikMirabelkaChantel i Martynosia.

11 sierpnia 2013

Chlebki naan

Od paru dni trwa już prowadzona przez Maggie akcja „Kuchnia indyjska II”. Na razie nie udało mi się do niej nic dodać, ale zamierzam się poprawić. Niech więc wspólne przygotowywanie indyjskich chlebków wraz z innymi blogerami (Martynosią, Bartoldzikiem, i Mirabelką) będzie dobrym początkiem. Ja przygotowałam chlebki naan. Uwielbiam je jako dodatek do głównego dania zamiast ryżu.
Przepis wzięłam od Ptasi (mniej więcej).
Przy przygotowywaniu drugiej porcji zabrakło mi białej mąki, więc połowę dałam razowej. Wyszły trochę inne, ale też niczego sobie.

Składniki:
  • 150 ml ciepłego mleka
  • 2 łyżeczki cukru
  • 15 g świeżych drożdży
  • 450 g białej mąki pszennej lub mieszanki pół-na-pół białej z razową
  • pół łyżeczki soli
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 łyżki oleju
  • 150 ml jogurtu naturalnego
Wymieszać mleko, połowę cukru i rozkruszone drożdże.Odstawić na kwadrans. Następnie do drugiej miski przesiać mąkę (w przypadku razowej oczywiście nie), sól i proszek do pieczenia. Dodać resztę składników (w tym zaczyn), dokładnie wymieszać i wyrobić. Można mikserem, ja wyrabiałam kilkadziesiąt minut ręcznie. Uformować kulę, przykryć wilgotną ściereczką i odstawić by podwoiło swoją objętość. Potem odgazować i kawałki ciasta rozwałkowywać lub rozciągać na kształt kropli. Piec w bardzo maksymalnie rozgrzanym piekarniku, najlepiej na kamieniu. Ja nie mam kamienia, więc włożyłam do piekarnika wcześniej wszystkie blachy, aby rozgrzały się i trzymały ciepło, a placki piekłam na kratce (stąd miały rowki). W trakcie pieczenia następnych porcji te już gotowe trzymać w cieple.
Poniżej wersja odpowiednio półrazowa i klasyczna.


A jedliśmy te chlebki z palak panirem.

29 lipca 2013

Kawa z lodami

Dzisiaj też przyszła pora na coś chłodzącego. No cóż, trzydzieści parę stopni w cieniu do czegoś zobowiązuje. Tym razem jednak nie będzie orzeźwiająco, ale chłodząco-sycąco. Kawa z lodami, czyli kaloryczny deser na upalny dzień. Bo nawet w upał jakąś porcję energii trzeba sobie dostarczyć. Przynajmniej tak się będę tłumaczyć.
No po prostu zachciało mi się takiej kawy po przeglądaniu przepisów z wczorajszego wspólnego gotowania. Zatem dzisiaj występuję indywidualnie, ale też w ramach akcji „Dla ochłody”.

Składniki:
  • 1 porcja lodów waniliowych (u mnie moje własne z prawdziwą wanilią, na szklankę gotowej kawy przypadły ok. 2 gałki)
  • 1 porcja świeżo zaparzonej mocnej kawy 
  • 1 porcja zimnego mleka (no trochę mniej, bo w trakcie zwiększa objętość)

Aby zrobić taką kawę perfekcyjnie należy być opanowaną ośmiornicą z dobrą koordynacją ruchową. A przynajmniej trójnicą, bo wypadałoby zrobić trzy rzeczy na raz. Ale można też to zrobić zupełnie na luzie i nie przejmować się, że lody się właśnie topią, piana opada, a kawa jeszcze nie zaparzona. W takim przypadku należy:
Najpierw zaparzyć kawę, bo ona może poczekać. Może, ale nie musi, gorąca też się nadaje. Następnie nałożyć do szklanki(-ek) lody. Jak się trochę roztopią, to trudno. I tak będą w środku i nie będzie widać. Następnie wyjąć z lodówki mleko i je spienić (spieniaczem, ubijaczką, shakerem – co kto ma). I teraz jest moment, kiedy należy działać szybko. Na lody wlać kawę, na to mleko i podawać.
No czasem ma się fanaberię, żeby w tym momencie zrobić zdjęcie. Wtedy mleko złośliwie opada i wygląda o tak:



Dla ochłodyKawa...i co dalej?

27 lipca 2013

Dla ochłody: sorbet cytrynowy

Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką maszyny do robienia lodów. Jak również szczęśliwą posiadaczką szczęśliwej rodziny, bo rodzina uwielbia lody. Każdy z nas ma swoje upodobania. Ja najbardziej lubię „konkretne” smaki: czekoladowy, kokosowy, truflowy, itp.. Tłuste i słodkie. Najmłodszy z nas je na razie tylko wafelki i dodatki (np. owoce), bo na lody jest jeszcze za mały. Trochę starszy najbardziej lubi lody „bezsmakowe” : waniliowe lub śmietankowe. A najstarszy najchętniej je „kwasy wykrzywiające gębę”. Sorbety z cytrusów, czarnej porzeczki itd. Dzisiaj powstały lody właśnie na jego gust. W ramach wspólnego gotowania przygotowywaliśmy bowiem coś do akcji Baru Sałatkowego „Dla ochłody”. A czy coś może być lepsze na okropny upał niż sorbet cytrynowy?

Składniki: (ilość „na raz” dla dwóch do czterech osób)
  • 1 cytryna
  • 250 ml wody
  • 100 g cukru
Wodę wymieszać z cukrem w garnku i delikatnie podgrzewając mieszać, aż cukier się całkiem rozpuści. Zostawić do ostygnięcia. Z cytryny wycisnąć sok. Gdy syrop jest już chłodny, dodać sok z cytryny i wymieszać. Nalać do zamrożonej misy maszyny do lodów i nastawić maszynę, aby mieszała, aż zgęstnieje. Mnie to zajęło dla tej ilości ok. 20 minut.


Sorbet cytrynowy ma jedną wadę. Jest paskudnie niefotogeniczny. Tak prezentuje się przybrany czerwoną porzeczką. (dodatkowa kwaśność!) I jest to najlepsze co udało mi się uzyskać.


Być może niedługo pojawi się tu więcej przepisów na lody, bo maszyna sprawuje się świetnie. Będę też musiała powtórnie zrobić lody agrestowe, skoro już nie muszę się męczyć z wkładaniem do zamrażalnika, wyjmowaniem, mieszaniem i znowu wkładaniem. A pamiętam, że tamte lody mi bardzo smakowały.

Razem ze mną chłodzili się:



21 lipca 2013

Makaron z bobem po włosku

Dzisiaj znowu przepis w ramach wspólnego gotowania, ale tym razem na szczęście bez boczku. Dzisiaj razem publikujemy włoskie potrawy z bobem. Ja bardzo rzadko robię coś bobem, więc nie mam doświadczenia. Dlatego tym razem zdecydowałam się zrobić coś bardzo prostego – bób jako dodatek do makaronu.

 Składniki:
  • 1 kg bobu
  • 50 g masła
  • ćwierć szklanki oliwy
  • 2 ząbki czosnku
  • gałązka rozmarynu
  • półtorej szklanki bulionu
  • cebula
  • sól, pieprz
  • 500 g makaronu wstążeczki (linguine)
  • starty parmezan do posypania
Bób zalać na moment zimną wodą. Na głębokiej patelni rozgrzać masło i oliwę. Ząbki czosnku przekroić i wraz z rozmarynem wrzucić na rozgrzany tłuszcz. Cebulę obrać i posiekać. Kiedy czosnek się przyrumieni wyjąć go wraz z rozmarynem i zamiast nich wrzucić cebulę. Bób odcedzić. Kiedy cebula się zeszkli wrzucić bób i zalać bulionem. Przyprawić i gotować na średnim ogniu ok. 20 minut, aż bób będzie miękki. W międzyczasie ugotować makaron. Wyłożyć na talerze makaron, zrobić wgłębienie, nałożyć do niego bobu i posypać parmezanem.


Razem ze mną bób gotowali:

9 lipca 2013

Boczek, rabarbar, alkohol

Na dzisiaj przewidziane było wspólne gotowanie z trzema składnikami: boczkiem, rabarbarem i alkoholem. Ten zestaw pojawił się spontanicznie w wyniku luźnej rozmowy na grupie wspólnego gotowania. Spodobało mi się to wyzwanie i w efekcie wymyśliłam potrawę, która zawiera tylko te trzy składniki, tzn.:

  • boczek w plastrach 
  • rabarbar
  • ciemne piwo, najlepiej kwaskowe
Boczek utopić w piwie i trzymać przynajmniej pół godziny. Następnie pokroić rabarbar na kawałki długości kilku centymetrów (mnie więcej na szerokość boczku). Rabarbar obwijać boczkiem i nadziać wykałaczką, aby się trzymało. Zgrillować. (ja użyłam patelni grillowej). Gotowe możnaużyć jako przekąskę do piwa. (więc alkohol występuje podwójnie)



Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona wynikiem eksperymentu. Wyszła naprawdę fajna przekąska. Rozpływający się w ustach kwaśny rabarbar otoczony chrupiącym boczkiem.

Oprócz mnie eksperymentowali Mirabelka i Wojciech. Mirabelka zamieściła nawet rozmowę, od której to wszystko się zaczęło.

Niestety dzisiaj nie zdążyłam ze stworzeniem posta na tradycyjną 19., bo akurat wracałam z wojaży i szukałam w tym momencie drogi z lotniska do domu. Dziękuję Mirabelce i Wojtkowi, że zgodzili się, żebym dołączyła do nich trochę później. I dlatego też dzisiaj piszę jeszcze bardziej lakonicznie niż zwykle. Za to dwa zdjęcia zamiast jednego, to może się trochę wyrówna.

30 czerwca 2013

Śniadaniowe kąski boczkowe

Dzisiaj znowu mamy wspólne gotowanie, ale wyjątkowo śniadaniowe. Ostatnio było wegańsko, teraz wręcz przeciwnie. Specjalnie dla naszego kolegi Wojciecha, przygotowaliśmy coś z boczkiem.
Oto moja propozycja:
Składniki:
  • plastry wędzonego boczku
  • 1 jajko
  • rzodkiewka
  • gałązka świeżego tymianku
  • sól, pieprz
Boczek podsmażać z obu stron, aby stał się chrupiący. W tym czasie pokroić rzodkiewkę w drobną kostkę, tymianek posiekać. Rozbełtać jajko, wymieszać z rzodkiewką i tymiankiem i przyprawić.
Gdy boczek jest już gotowy, na każdy plasterek delikatnie nałożyć łyżeczką trochę jajka z dodatkami. Jak coś się wyleje z boczku to trudno, ale lepiej, żeby jak najwięcej zostało na wierzchu. Kiedy jajko już się zetnie, na moment przewrócić na drugą stronę po czym zdjąć z patelni.




Boczkowe śniadania dzisiaj przygotowali:

27 czerwca 2013

Wegańskie ciasteczka marchwiowe

Dzisiaj razem z Panna Malwinną, Maggie,  Siaśką, Bartoldzikiem, Martynosią i Mirabelką przygotowywaliśmy coś wegańskiego. Ja zdecydowałam się zrobić z tej okazji ciasteczka.
Przy pieczeniu tych ciasteczek wykorzystałam przepis znaleziony u Edysi. Trochę go zmodyfikowałam i dzięki temu moje ciasteczka stały się wegańskie, bo w oryginale nie były.

Składniki:
  • 200 g oleju
  • 100 g marchewki startej na drobnej tarce
  • 2 szklanki mąki, ja dałam pół na pół mąkę pszenną razową i pszenną zwykłą
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/3 szklanki cukru
Wymieszać wszystkie składniki i wykładać masę na papier do pieczenia, formując bardzo płaskie ciasteczka. Piec 10-15 minut w 180 stopniach. 

Substrat i produkt:


10 czerwca 2013

Deser warstwowy jabłkowo-rabarbarowy

Składniki: (na 4 porcje)

  • 2 laski rabarbaru (ok. 150 g)
  • 3 łyżki cukru
  • 8 łyżek musu jabłkowego
  • kubek jogurtu greckiego
  • cynamon

Rabarbar pokroić, włożyć do rondelka, podlać odrobinką wody, posłodzić i wstawić na mały ogień. Kiedy puści sok i zmięknie, zdjąć z ognia, trochę ostudzić i zblendować na masę (nie musi być idealnie gładka). Do szklaneczek lub innych przezroczystych naczyń nakładać warstwami: jogurt, mus jabłkowy, jogurt, masa rabarbarowa i jogurt. Po wierzchu posypać szczyptą cynamonu.


Dzisiejszy deser powstał również w ramach wspólnego gotowania. Inne rabarbarowe desery to:

6 czerwca 2013

Piracka kanapka

Nazwa jest jednym z trafniejszych moich chwytów marketingowych. W oryginalnym przepisie (książka „Kuchnia malucha”) nazywało się to „kanapka rybaka”. Dziecko moje aktualnie przeżywa fascynację piratami, głównie pod wpływem serialu o Jake’u, więc o ile rybak nie byłby interesujący, to piracka kanapka to było to! No i zawartość została zaakceptowana, bo przecież wiadomo, że piraci jedzą ryby. Była przy okazji próba przekonania mnie, że piraci jedzą też lizaki, ale się nie dałam wrobić.

Składniki:

  • bułka z ziarenkami
  • masło lub naturalny serek
  • wędzona makrela (no nie cała, trochę) lub inna wędzona ryba
  • liść sałaty
  • kilka listków ziół (u nas bazylia, kolendra i tymianek)
Bułkę przekroić na pół, posmarować obie części masłem lub serkiem. Na spód nałożyć rybę, bez ości i skóry, na to liść sałaty i zioła. Przykryć wierzchem bułki.


Z racji zastosowania ziół, które moim zdaniem poprawiają walory smakowe kanapki, dodaję ją do Zielnika Pluskotki. Wybór ziół był pseudolosowy, bo wzięłam to co akurat mi wyrosło w większej ilości. Kolendry za bardzo nie czułam, ale bazylię i tymianek już tak. I stwierdzam, że pasują do wędzonej ryby.

5 czerwca 2013

Placek z botwinką (wersja szybka)

Dzisiaj jest wspólne gotowanie z botwinką. Początkowo miałam nie brać w nim udziału, bo nie przepadam za botwinką i kojarzy mi się ona głównie z kefirowo-buraczkowo-ogórkowym chłodnikiem. Ohyda! Ale w końcu pomyślałam, że może spróbuję jakoś ją okiełznać. Na warsztat wzięłam placek z botwinką znaleziony w Kwestii smaku. Niestety w całym moim mieście nie było w sklepach ricotty, więc zamieniłam ją na zwykły bezsmakowy serek homogenizowany. Pewnie wpłynęło to nieco na całość, ale braków zaopatrzeniowych nie przeskoczę. Dodatkowo z braku czasu zdecydowałam się nie robić ciasta z przepisu, tylko wziąć gotowe ciasto francuskie. Więc w końcu wyszło mi trochę co innego niż miało być. Nazwijmy to wersją szybką i oszczędną. I uznajmy, że tak miało być.

Składniki:
  • 500 g – 700 g botwinki (samych liści i łodyżek)
  • 350 g naturalnego serka homogenizowanego
  • 1 jajko
  • 40 g tartego parmezanu
  • pół łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
  • sól morska i świeżo zmielony pieprz
  • opakowanie gotowego ciasta francuskiego
Botwinkę umyć, oczyścić i odciąć korzenie, jeśli pozostały. Wrzucić do niewielkiej ilości osolonej, wrzącej wody i gotować 3 minuty. Odcedzić, ostudzić, odcisnąć i pokroić na centymetrowe kawałki. Jajko roztrzepać, wymieszać z serkiem, parmezanem i pokrojoną botwinką. Doprawić. Formę do tarty wyłożyć ciastem, nałożyć nadzienie, pozostałe ciasto pokroić w paski i udekorować z wierzchu. Piec ok. 15 minut  w 180 stopniach.



Oprócz mnie z botwinką zmagali się:

17 maja 2013

Jajko na gałązce

Udało mi się w końcu dołączyć do nowej akcji w naszym wspólnym gotowaniu, czyli do „Trzy po trzy”. Zasady są proste: raz w miesiącu przygotowujemy dowolną potrawę zawierającą trzy składniki, wspólne dla wszystkich. W tym miesiącu były to: szparagi, jajka i dowolny ser.
Ja po długich rozmyślaniach i próbach wykombinowałam coś takiego:

Składniki:
  • kilka zielonych szparagów
  • po plasterku żółtego sera na każdego szparaga
  • po dwa krótkie plasterki wędzonego boczku
  • po kilka liści młodego szpinaku
  • po jednym jajku na trzy lub cztery szparagi
Od szparagów ułamać zdrewniałe końce i robić zawijce w których rdzeniem jest szparag a wokół niego kolejno: ser, szpinak i boczek. Przywykałaczyć, aby się nie rozpadało. Ponieważ ja od dawna nie mogę się zebrać i kupić wykałaczek, ja przymocowałam patyczkami do szaszłyków kilka takich zawijców na raz. Ułożyć na papierze do pieczenia (u mnie jako papier występuje silikon) i wstawić do rozgrzanego piekarnika. Po kilku minutach, kiedy ser się roztopi na moment wyjąć i rozbić na gorące zawijce jajka. Wstawić z powrotem i piec aż jajka się całkiem zetną.
Oczywiście zamiast piec można też zawijce grillować. Akurat na majowego grilla. 



A teraz odpowiedź na nasuwające się zapewne pytanie, skąd taka nazwa. Ojcem chrzestnym jest moje dziecko, które dostało jednego takiego zawijca, wraz z jajkiem, złapało za koniuszki szparaga i obgryzając na około stwierdziło: „dobre to jajko na gałązce”.

Ciekawa jestem co przygotowali inni blogerzy, a dużo ich dzisiaj uczestniczyło w zabawie. A konkretnie:

10 maja 2013

Enchilladas z kurczakiem i pomidorami

Dzięki wspólnemu gotowaniu właśnie odkryłam enchilladas i jestem nim zachwycona. Ponieważ nigdy nie jadłam tej potrawy to nie mam pewności, czy to co zrobiłam jest klasyczne i smakuje jak powinno. Ale że smakuje pysznie, to się tak bardzo tym nie przejmuję. Opierałam się na tym co znalazłam w sieci, przy czym największą inspiracją były przepisy Marthy Steward.

Składniki:
  • 2 ugotowane piersi z kurczaka lub kurczak z rosołu
  • 4 zmiażdżone ząbki czosnku
  • 2 łyżeczki kuminu
  • 2 papryczki chilli
  • ćwierć szklanki mąki
  • puszka pomidorów w kawałkach
  • 10 tortilli (powinny być kukurydziane, z braku laku użyłam pszennych razowych)
  • 50 g tartego sera żółtego
  • sól, pieprz
Kurczaka porwać na kawałki. Na oleju podsmażyć czosnek, kumin i chilli. Dodać pomidory, gotować kilka minut. Zmiksować. Posolić i popieprzyć, dodać rozrobioną z wodą mąkę i gotować aż zgęstnieje. Na spód naczynia do pieczenia nalać trochę sosu. Tortille nadziewać kurczakiem i sosem i zawijać. Trochę sosu zostawić. Ułożyć je obok siebie w naczyniu, polać pozostałym sosem i posypać serem. Piec 15-20 minut.


Enchilladas innych blogerów:

19 kwietnia 2013

Grzanki cynamonowe

Od kiedy zrobiło się ciepło nagle nabrałam ochoty na wcześniejsze wstawanie i przygotowywanie synkowi udziwnionych śniadań. Ta propozycja  pochodzi z broszurki „Kuchnia dla ucznia”, wydanej kilka lat temu przez „Panią domu”. (Oczywiście lekko zmieniłam przepis.) Te tosty okazały się hitem ostatnich dni.

Składniki:

  • 2 kromki pieczywa tostowego (ale ja używam też nietostowego na zakwasie)
  • 3 łyżki masła
  • łyżeczka mielonego cynamonu
  • ulubiony dżem (na razie testowałam brzoskwiniowy i czarnoporzeczkowy, z oboma wyszło pyszne, ale spod brzoskwiniowego lepiej czuć cynamon)
Kromki przygotować w tosterze. W tym czasie wymieszać masło z cynamonem, po czym posmarować ciepłe kromki. (Próbowałam też posmarować masłem i posypać cynamonem, ale to nie to samo, bo się cynamon nierównomiernie rozmieszcza. Jednak mieszanie wcześniejsze jest lepsze). Gdy masło się rozpuści i wchłonie, posmarować dżemem.


Druga grzanka nie dotrwała do zdjęcia.

18 kwietnia 2013

Pulao z groszkiem

Na dzisiaj zaplanowane zostało wspólne gotowanie pilawu. Przeglądałam różne przepisy, ale jakoś nic mi nie pasowało. Aż dowiedziałam się, że pulao też jest pilawem. Eureka! To pulao z groszkiem robię dość często, bo jest proste, smaczne i niedrogie.  Zwłaszcza często robię je zimą, bo mrożony groszek świetnie działa jako jakieś warzywo, gdy nie ma dobrych świeżych. Ale na blogu jakoś jeszcze to pulao nie zagościło. Więc zrobiłam je tym razem na definitywne pożegnanie zimy.

Jak większość przygotowywanych przeze mnie potraw indyjskich ten przepis pochodzi z „Kuchni indyjskiej wegetariańskiej”.

 Składniki:
  • 2 szklanki długoziarnistego ryżu (najlepiej basmati, bo inne lubią się kleić), czyli ok 400 g
  • 300-400 g mrożonego zielonego groszku (akurat paczka)
  • 3,4 szklanki wody
  • 50 g masła
  • łyżeczka mielonego kuminu
  • ćwierć łyżeczki mielonego imbiru
  • łyżeczka kurkumy
  • ćwierć łyżeczki mielonego pieprzu
  • ćwierć łyżeczki ostrej papryki
  • łyżeczka garam masali
  • 2 łyżeczki soli
Ryż oczyścić i przepłukać w zimnej wodzie. Roztopić w garnku masło, wrzucić ryż i przyprawy. Przez chwilę smażyć po czym zalać wodą, posolić, zagotować i gotować 5-10 minut. Nie mieszać! W międzyczasie zamrożony groszek opłukać w ciepłej wodzie. Wrzucić na ryż, nie mieszać i gotować jeszcze 10 minut. Zdjąć z ognia i w końcu wymieszać.



Inne blogerki przygotowały pilawy:

27 lutego 2013

Sałatka jarzynowa bez jarzyn

No może nie tak zupełnie bez jarzyn, ale bez włoszczyzny. Na dzisiejsze wspólne gotowanie robiłam sałatkę z pereelowskiej książki kucharskiej i w efekcie (w smaku) wyszła mi typowa jarzynowa sałatka imieninowa, ale nie ma w niej włoszczyzny, która zazwyczaj robi większość sałaki. Dlatego uznałam, że to  „jarzynowa bez jarzyn”.
Względem oryginalnego przepisu poczyniłam takie oto zmiany: zamiast koperku dałam natkę pietruszki (bo tak wolę), a ilość majonezu drastycznie zmniejszyłam (w oryginale było 2/3 szklanki, moim zdaniem to duuuużo za dużo na obecne czasy)

Składniki:
  • 250 g zielonego groszku (użyłam mrożonego)
  • 350 g jabłek 
  • 2 łyżki majonezu (zamiast oceanu z oryginalnego przepisu)
  • cytryna
  • 2 jajka
  • cukier, sól, pieprz
  • łyżka posiekanej natki pietruszki (zamiast pół pęczka kopru)
Groszek i jaja ugotować. Jabłka i ugotowane jajka obrać i pokroić w drobną kostkę (trochę mi nie wyszło, jak widać na załączonym obrazku). W cytryny wycisnąć sok. Wymieszać wszystko, doprawić do smaku.



Dodaję ten przepis do akcji Z książką w kuchni 2013.
Przepis pochodzi z  „Kuchnia jarska” autorstwa Dionizego Szepietowskiego wydanego nakładem Wydawnictwa Przemysłu Lekkiego i Spożywczego w 1968 roku.

Oprócz mnie sałatki przygotowały MaggieMirabelka i Pela.


Z książką w kuchni zaproszenie

22 lutego 2013

Drink Montezumy

Na dzisiejsze wspólnego gotowanie zaplanowaliśmy coś słodkiego czekoladowego na podstawie przepisu z książki kucharskiej. Ja zrobiłam coś pikantnego, ale spełnia wszystkie założenia, bo słodkie też jest.

Składniki:
  • 350 ml mleka
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • pół łyżki miodu
  • skórka starta z połowy cytryny
  • kieliszek rumu (w przepisie podana była „porcja”, uznałam, że jest to duży kieliszek do wódki)
  • pół kieliszka dżinu (jw.)
  • szczypta mielonego chilli
  • szczypta mielonego imbiru (dawałam duże szczypty)
Czekoladę rozpuścić w mleku podgrzewając na parze i mieszając. Pozostawić do ostygnięcia a następnie chłodne wstawić do lodówki na godzinę. Zmiksować miód, skórkę, alkohole i przyprawy, po czym odcedzić (ładnie mi się zmiksowało i ominęłam odcedzanie). Dodać do mleka z czekoladą i dokładnie wstrząsnąć (najlepiej w shakerze, którego nie posiadam, ale naczynie z przykrywką dało radę).



Po zrobieniu zrozumiałam po co było to wstrząsanie. Piana na tym napoju to jego wielki atut. A poza tym jest gęsty, kremowy, słodki, pikantny, bardzo czekoladowy i delikatnie uderza do głowy. W książeczce, z której wzięłam przepis była przytoczona legenda o tym, że Montezuma pił ogromne ilości czekolady, zwłaszcza przed pójściem do swojego haremu. Chyba rzeczywiście taki drink dobrze by się sprawdził jako afrodyzjak dla władcy Azteków.

Czekoladowe słodkości przygotowane przez innych blogerów:


Przepisy z tego naszego gotowania wchodzą w skład akcji Czekoladowy weekend i Z książką w kuchni 2013.
Ja korzystałam z książki „Czekolada” Elizabeth Ferretti, wydanej przez Top That! Publishing PLC, 2004


Z książką w kuchni zaproszenie


 

5 lutego 2013

Risotto z krewetkami

Czas na kolejne wspólne gotowanie, tym razem na tapecie temat „risotto”.

Składniki:
  • 6 szklanek wody
  • liść laurowy
  • ząbek czosnku
  • pół kg dużych krewetek z pancerzykami
  • 80 g masła
  • 4 łyżki oliwy
  • mała cebulka (najlepiej szalotka)
  • 2 szklanki ryżu
  • pół szklanki białego wytrawnego wina
  • szklanka startego parmezanu 
Zagotować wodę z liściem wawrzynu i obranym ząbkiem czosnku. Gotować 10 minut. Dodać krewetki i gotować jeszcze 10 minut na małym ogniu. Wyjąć krewetki, ostudzić je i obrać (w tym odciąć główki jeśli są). Następnie pancerzyki i główki wrzucić z powrotem do wywaru i gotować dalsze 20 minut. Po tym czasie wywar odcedzić i odstawić.
Cebulkę drobno posiekać. Oliwę i połowę masła rozgrzać na dużej patelni, wrzucić cebulkę i zeszklić. Dodać surowy ryż i smażyć 2 minuty mieszając. Po tym czasie wlać wino, gotować, mieszać i czekać, aż się wchłonie. Po tym dolewać po pół szklanki wywaru i gotować, i mieszać, i czekać, aż się wchłonie. I tak do momentu, aż ryż będzie miękki a wywaru zabraknie. Gdy ten wspaniały fakt już nastąpi, zdjąć z ognia, dodać resztkę masła i parmezan i wymieszać.



Razem ze mną przygotowali risotto:

Z książką w kuchni zaproszenie
Dodaję ten przepis do akcji Z książką w kuchni 2013.
Korzystałam z przepisu (z drobnymi modyfikacjami) z książki „Encyklopedia kuchni włoskiej. 1001 oryginalnych przepisów”. (praca zbiorowa, tłumaczenie Piotr Cieśla),, wydane przez Świat Papieru, 2004

Zobacz też:



4 lutego 2013

„Kanapki z hamburgerem”

Mój synek zażyczył sobie ostatnio „kanapkę z hamburgerem”. To wynik jego ostatniej fascynacji „Klubem przyjaciół Myszki Miki”, ale jako mama musiałam stanąć na wysokości zadania i sprostać oczekiwaniom synka. Z powodu Myszki Miki robiliśmy też ostatnio sałatki warzywną i owocową, bo takie robił Miki na święto dziękczynienia. (Też pomysł, a gdzie indyk?!)

Skorzystałam ogólnie z przepisu Gruszki. Podaje ona proporcje na 8 hamburgerów, ja zrobiłam grubsze kotlety i wyszło mi 6 sztuk (bo tyle miałam bułek). Oto moje „kanapki z hamburgerem”:

Składniki:
  • 500 g mielonej wołowiny
  • 2 małe cebule
  • 6-8 bułek do hamburgerów
  • ogórek kiszony (lub konserwowy)
  • 4 łyżki majonezu
  • pół łyżeczki cukru
  • łyżeczka musztardy
  • plastry żółtego sera (tyle ile bułek, najlepiej topionego)
  • sałata, ogórek kiszony lub konserwowy, ewentualnie pomidor
  • sól, pieprz
Posiekać jedną cebulkę, wymieszać z mięsem, posolić i popieprzyć. Uformować płaskie kotlety, przełożyć je folią spożywczą i włożyć na godzinę do zamrażalnika.
Ogórek i drugą cebulkę bardzo drobno posiekać i wymieszać z majonezem, musztardą i cukrem. Dosolić i dopieprzyć do smaku.
Po upłynięciu potrzebnego czasu wyjąć kotlety z zamrażalki i na gorącym oleju usmażyć. Na drugiej patelni, suchej i bez tłuszczu, podgrzać przekrojone bułki. W bułkach układamy w dowolnej konfiguracji sałatę, plasterki ogórka czy też innych warzyw i kotleta przykrytego serem, pomiędzy smarując sosem.



No w końcu udało mi się przygotować jakiś „indywidualny” post.

Zobacz też:
 

31 stycznia 2013

Piwne fish and chips

Czytając tego bloga można by odnieść wrażenie, że gotuję tylko wspólnie z innymi blogerami, a sama z siebie to nic a nic. Oczywiście to nie jest prawda, ale jakoś mało mam samozaparcia ostatnio, żeby wrzucać posty i w efekcie publikuję głównie te, do których mam dodatkową motywację w postaci wspólnego gotowania.
 Jeśli po tym wstępie ktoś miał nadzieję, że będzie coś indywidualnego, bez wspólnego gotowania, to muszę go zawieść. Tym razem też gotowałam z innymi. A konkretnie z EmmąWierą  i Tomkiem. Nasz temat to Fish&Chips lub wariacja na temat.

Tym razem wypróbowałam przepis z książki “How To Make Fish & Chips In A Beer Batter (Authentic English Recipes)”. Ta cała książka jest dokładnym opisem jak zrobić taką rybę z frytkami, z uwzględnieniem dużej ilości szczegółów i alternatywnych wersji, o których tutaj nie będę pisać. Po pierwsze dlatego, że nie do wszystkiego się stosowałam (jak zwykle, wychodzi, że jestem niepokorną kucharką), a po drugie nie będę przecież plagiatować.

U mnie wyglądało to tak:

Składniki:
  • ziemniaki
  • ryba (ja użyłam dorsza, może być mrożona)
  • olej do smażenia
  • ocet słodowy do podania

Składniki na panierkę:(2 razy mniej niż w oryginalnym przepisie)
  • szklanka mąki
  • 7 g drożdży świeżych lub suszonych (u mnie świeże)
  • 85 g piwa (ok. pół szklanki, ja użyłam brown ale)
  • łyżka oleju
  • białko jajka

Jeśli używamy mrożonej ryby to najpierw trzeba ją rozmrozić.
Ziemniaki umyć, obrać i pokroić na frytki. Moczyć w osolonej wodzie przez przynajmniej godzinę, a następnie odsączyć i wysuszyć na papierowych ręcznikach.
Wymieszać składniki panierki z wyjątkiem białka i odstawić na 10 minut.
Usmażyć frytki w gorącym oleju na złoto-brązowo.
W trakcie, jak ziemniaki się smażą, przygotować rybę. Oczyścić, umyć i osuszyć. Do panierki dodać białko i dokładnie wymieszać.Zapanierować kawałki ryby i smażyć w gorącym oleju. Nie używać frytkownicy! Ja jak zwykle zrobiłam ten błąd i panierka częściowo połączyła się z elementami konstrukcyjnymi frytkownicy.Na szczęście większość udało się uratować, ale na przyszłość muszę pamiętać - frytki we frytkownicy tak, panierowana ryba we frytkownicy nie!
W trakcie jedzenia rybę i frytki polewać octem słodowym (malt vinegar). Podobno da się takie cudo kupić w kuchniach świata. Ja na szczęście nie musiałam kupować, bo dostałam taki domowej roboty.
Jako jarzynka posłużył gotowany zielony groszek. Ponoć często się podaje do fish&chips pulpę groszkową, więc jakieś lużne nawiązenie mi wyszło.


Bardzo mi się spodobała ta piwna panierka. Jest leciutka (to dzięki piwnym bąbelkom) i chrupiąca. No i mam kolejną formę ryby, którą mój domowy przeciwnik ryb zaakceptował.

A tak w ogóle to jest to moje drugie podejście do ryby z frytkami. Pierwsze było z wersją dietetyczną.
Enhanced by Zemanta

25 stycznia 2013

Szpinakowy dhal

Dzisiaj za sprawą wspólnego gotowania po raz kolejny pichciłam coś indyjskiego. Razem z MaggieWierąSiaśką i Shinju robiłyśmy dhal. Oczywiście każda swój. Ja wykorzystałam przepis z „Kuchni indyjskiej wegetariańskiej” Joanny Sucheckiej.

Składniki:
  • szklanka grochu w połówkach
  • 4 szklanki wody
  • 2 łyżki masła klarowanego (ghi)
  • pół łyżeczki gorczycy
  • łyżeczka kuminu
  • pół łyżeczki sproszkowanego chilli 
  • 2 szklanki mrożonego szpinaku
  • 2 pomidory
  • łyżeczka soli
Szpinak rozmrozić. Groch namoczyć w wodzie i ugotować do miękkości. Ja gotowałam w szybkowarze, więc ominęłam namaczanie. (Tak naprawdę to w ostatniej chwili się zdecydowałam na to gotowanie i nawet bym nie zdążyła namoczyć, szybkowar mnie uratował.)
W drugim garnku rozgrzać masło, wsypać na nie przyprawy, chwilę podsmażyć, dodać szpinak i smażyć kilka minut. Pomidory pokroić. Do szpinaku dodać pomidory, sól i groch. Chwilę pogotować i gotowe. Podawać z ryżem lub chlebkami.


Jak na kuchnię indyjską to bez rewelacji. Niestety ciapowaty szpinak za bardzo kojarzy mi się z przedszkolem. Przyprawy ratują sytuację, ale nie do końca.
(Warzywa strączkowe edycja zimowa-ZAPROSZENIE