Nie, moja agurofobia nie minęła. Nadal nie jem ogórków w stanie surowym. Ale w formie przetworzonej już stają się dla mnie jadalne. Na przykład marynowane. Nie robię ich własnoręcznie, bo nie wytrzymałabym tego zapachu przy krojeniu, ale wyręcza mnie w tym Mój Kochany Mąż.
Przepis pochodzi z autentycznej chińskiej książki kucharskiej, którą MKM przywiózł mi z Szanghaju. Książka jest dwujęzyczna - chińsko-angielska, ale to tylko w teorii. Na przykład w tym przepisie w wersji angielskiej nie ma podanej ilości octu. Musiałam rozszyfrowywać krzaczki, żeby wiedzieć ile tego dodać. Na szczęście angielski Wikisłownik ma wygodne wyszukiwanie krzaczków po ilości kresek i zajęło mi to raptem z dwie godziny a moja znajomość chińskiego wzrosła skokowo.
Składniki:
- 250 g ogórka pokrojonego w słupki
- 2 główki czosnku, obrane i pokrojone na duże kawałki
- pół łyżki soli
- cukier
- 3 łyżki octu
- posiekana czerwona papryczka chilli
Uwaga! Ostre!
Zwłaszcza ostatnio, bo M. szaleje i zamiast jednej dał trzy papryczki.
6 komentarzy:
zaskoczyłaś mnie z tym ogórkiem :) mój ulubiony!
następnym razem służę pomocą przy tłumaczeniu, i zdaje się, mam tę samą książkę;
pozdrawiam!
w miarę moich możliwości z tym tłumaczeniem oczywiście ;)
fajna sałatka :)
Emmo, znasz chiński? Super! To już wiem, kogo napastować w razie czego. ;-)
Ta książka ma chyba tytuł "Everyday dishes". Chyba, bo chwilowo jestem poza domem i piszę z pamięci. Mam też z tej serii o słynnych potrawach i o "health tonics".
Zauberi, dziękuję. :-)
Bardzo lubię te ogórki, chociaż czasami rzeczywiście trudno wytrzymać moc ognia na języku :)
everyday dishes, dokładnie :)
pozdrawiam!
Prześlij komentarz