3 grudnia 2010

Risotto z dynią

Ze sto lat nie robiłam risotta, właściwie to nie wiem czemu, bo je bardzo lubię.
Przepis pochodzi z "Encyklopedii kuchni włoskiej", tej samej z której mam przepis na pizzę i na lazanię. W tej książce większość składników jest podana w filiżankach, które ja traktuję jako szklanki, bo tak mi wynika z podanego na końcu przelicznika wag i objętości.

Składniki:
  • 1 kg obranej i oczyszczonej dyni
  • ćwierć szklanki oliwy
  • 2 szklanki ryżu
  • pół szklanki wytrawnego wina (w przepisie było białe, ja z braku laku użyłam czerwonego, na końcowy kolor potrawy to nie wpłynęło, bo dynia przebiła wszystko)
  • 4 szklanki rosołu (użyłam wywaru ziołowego co sprawiło, że przepis nagle stał się wegetariański)
  • szklanka startego żółtego sera
  • ćwierć szklanki masła
  • sól, pieprz
W oryginalnym przepisie zamiast żółtego sera był parmezan. Ja niestety w tej chwili go nie mam na stanie, stąd żółty ser. Ponieważ parmezan jest suchszy i mniej tłusty to zmniejszyłam też o połowę ilość masła (w przepisie było pół a nie ćwierć i tę drugą połowę dodawało się razem z serem).

Dynię pokroić na drobne kawałki. Stopić masło, dodać oliwę i do rozgrzanych tłuszczy wsypać kawałki dyni. Smażyć na małym ogniu do miękkości. Dodać ryż, smażyć przez 2 minuty. Cały czas trzeba mieszać, i teraz i w dalszych etapach, dalej nie będę już o tym pisać. Dodać wino i gotować na średnim ogniu, aż całe zostanie wchłonięte. Przyprawić. Dolewać po pół szklanki wywaru i gotować, aż dana porcja zostanie wchłonięta, po czym dolewać nową i tak w koło Macieju. Gdy skończy nam się wywar, to ryż powinien być miękki. W książce piszą, że powinno to zając 15-18 minut, ale mój ryż nie chciał chłonąc i zajęło mi to dwadzieścia kilka. Zdjąć z ognia, dodać ser i wymieszać. Jeść póki gorące.


7 listopada 2010

Barszcz czerwony

Gotujemy po polsku!Ten wpis jest dodatkiem do pierwszego z moich przepisów w akcji Gotujemy po polsku! organizowanej pod patronatem zPierwszegoTłoczenia.pl. Opisywany w nim zakwas zdążyłam wykorzystać, więc mój udział w tej zabawie tak jak zaczął się tak i skończy się buraczkowo.

Składniki
  • 1,5 kg czerwonych buraków
  • zakwas z buraków
  • 150 g łopatki wieprzowej bez kości
  • porcja obranej włoszczyzny w niewielkich kawałkach
  • liść wawrzynu, kilka ziarenek pieprzu, trzy ziarna ziela angielskiego
  • sól, pieprz, majeranek, cukier
Mięso i włoszczyznę zalać 2 litrami zimnej wody, dodać liść, pieprz i ziele, zagotować i gotować ok. pół godziny. Po tym czasie wyjąć wszystko, zostawić sam wywar, do którego wrzucić obrane i pokrojone w słupki buraki. Gotować na małym gazie przez około 40 minut. Następnie dodać zakwas, doprawić i doprowadzić prawie do wrzenia. "Prawie", aby na wszelki wypadek nie stracił koloru.


Na zdjęciu widać wychylające się z barszczu uszka. Przepis na te uszka zamieściłam w pierwszej edycji Gotowania po polsku. W zeszłym roku dla odmiany był żurek, czyli kwaśne zupy są widać dla mnie motywem przewodnim przewijającym się przez kolejne lata. Ciekawe, ciekawe...

    Smalec

    Gotujemy po polsku!Oto moja trzecia potrawa przygotowana w ramach akcji Gotujemy po polsku! organizowanej wraz z serwisem zPierwszegoTłoczenia.pl. Było obiadowo, było też deserowo, teraz czas na kolacyjno-śniadaniowo.

    Przepis na smalec do smarowania chleba zasadniczo dostałam od swojej mamy. Zasadniczo, bo mama najczęściej robi go z pieczarkami a moja druga połówka ma jakiś wrodzony wstręt do grzybów. W związku z tym przepis musiałam nieco przerobić.

    Składniki:
    • 250 g słoniny
    • 100 g podgardla
    • 3 cebule
    Słoninę pokroić w kosteczkę i długo (bardzo długo, tzn. nawet kilka godzin) wytapiać na bardzo małym ogniu. Kiedy już pozostanie nam tylko płynny tłuszcz i wysuszone skwarki, dodać do tego posiekane drobno podgardle i z niego też wytopić co się da. Cebule posiekać i pod koniec dodać do wszystkiego. Gdy cebulka się ładnie zrumieni można smalec zdjąć z ognia i wlać do miski lub słoika. Odstawić na kilka godzin, aby stężał. Nie należy w tym czasie wkładać do lodówki, bo zrobi się twardy i trudny do smarowania. I tyle.

    Ciasto polskie z rodzynkami i kruszonką

    Gotujemy po polsku!
    Oto moja druga propozycja do zabawy Gotujemy po polsku! pod patronatem zPierwszegoTłoczenia.pl. Tym razem będzie na słodko.

    Czytałam kiedyś, że ciasto drożdżowe jest od tak dawna w polskiej kuchni i jest dla niej tak charakterystyczne, że dawniej w języku francuskim było ono nazywane ciastem polskim. Dzisiaj upiekłam więc ciasto polskie z rodzynkami i kruszonką, czyli zwykłego drożdżowca.

    Składniki:
    • 0,5 kg mąki pszennej
    • 50 g świeżych drożdży
    • 3/4 szklanki mleka
    • pół szklanki cukru
    • małe opakowanie cukru pudru
    • 5 jajek
    • 75 g roztopionego i ostudzonego masła
    • szklanka rodzynek
    Składniki na kruszonkę
    •  25 g roztopionego i ostudzonego masła
    • mąka
    • cukier
     Uwaga na początek - wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej!

    Z drożdży, mleka, szczypty mąki i szczypty cukru zrobić zaczyn. Odstawić na ok. 20 minut.

    Po tym czasie wsypać mąkę do miski, dolać zaczyn i dodać pozostałe składniki, wymieszać i wyrobić. Odstawić w ciepłe miejsce aby podwoiło swoją objętość (zazwyczaj zabiera to około godziny).

    Nagrzać piekarnik na 180 stopni. Formę natłuścić. Rodzynki sparzyć, odcedzić, obsypać mąką. Dodać je do ciasta i jeszcze raz wyrobić. Dobrze wyrobione ciasto drożdżowe charakteryzuje się tym, że przestaje kleić się do rąk. Wyłożyć ciasto na blachę. Zrobić kruszonkę, tzn. do masła dosypywać mąkę i cukier aż będzie się ładnie kruszyć (ja to robię na oko). Posypać kruszonką ciasto. Piec ok. 45 minut.

    6 listopada 2010

    Zakwas z buraków

    Gotujemy po polsku!


    W tym roku już po raz trzeci Irena i Andrzej razem z serwisem Z Pierwszego Tłoczenia organizują wspólne blogowe gotowanie po polsku. I po raz trzeci ja też będę uczestniczyć w tej zabawie. Dwa lata temu Gotowanie po polsku to była pierwsza zabawa blogowa, w której wzięłam udział. Wtedy takich zabaw było bardzo niewiele, teraz jest ich mnóstwo. Na tyle dużo, że już praktycznie przestałam w nich brać udział. Ot, przesyt. Ale jest kilka takich, które co roku wracają i do których tak się przyzwyczaiłam, że staram się w nich nadal wziąć udział. Gotowanie po polsku oczywiście do nich należy.

    Ostatnio jak widać mam mało czasu na blogowanie. Naturalnie cały czas gotuję i nawet robię temu, co upichcę, zdjęcia, ale już żeby dodać komentarz słowny to czasu i zapału nie starcza. Jednak, że już od dawna planowałam, co zrobię z okazji Gotowania po polsku, to nie mogę teraz przecież tak łatwo zrezygnować!

    Trzy potrawy, które zaplanowałam na ten czas są "każda z innej bajki". Trzy zaplanowałam, ale może jak się rozbucham to do jutra jeszcze coś dodatkowego wymyślę.

    Pierwszy przepis jest bardzo tradycyjny. Jest to zakwas na barszcz czerwony. Nigdy jeszcze nie robiłam takiego tradycyjnego barszczu na zakwasie, zawsze szłam na skróty i dosypywałam kwasu cytrynowego. Czas to zmienić! Przepis na zakwas wzięłam od Myszy Klapsiary.

    Składniki:
    • ok. 0,5 kg buraków (Mysza podaje w przepisie dwie sztuki, ja miałam małe buraki to dałam trzy)
    • kromka razowego chleba
    • 2 ząbki czosnku
    • 2 liście wawrzynu
    • 4 ziela angielskie
    • łyżka soli
    • 0,5 łyżeczki soli
    • 3 szklanki przegotowanej ciepłej wody
    Buraki obrać i pokroić w plastry. Włożyć do litrowego słoja lub garnka. Chleb połamać na kawałeczki, dodać wraz z przyprawami do buraków. Zalać wodą i odstawić na cztery dni. Gdzieś w Internecie znalazłam pomysł, żeby przykryć pokłutym papierem i tak też zrobiłam. Po tym czasie zlać zakwas do butelki i można wykorzystać teraz lub za jakiś czas do barszczu.


    Podeszłam z lekką nieśmiałością do tego przepisu, bo gdzieniegdzie kazali w takim przypadku dawać 2 kg buraków a nie 2 sztuki. Niepotrzebnie, bo zakwas wyszedł piękny - pachnący i o głębokim karmazynowym kolorze.

    12 września 2010

    Pierwszy tort

    Ten tort był pierwszy z kilku powodów. Po pierwsze, to pierwszy tort jaki przygotowałam. Po drugie, to pierwszy tort urodzinowy mojego synka. Tak czy inaczej był wyjątkowy.

    Przygotowałam go tak, aby nie bać się i dać jubilatowi do spróbowania. Przede wszystkim zrobiłam specjalny biszkopt bez proszku do pieczenia i z małą ilością cukru. Opierałam się na przepisie na biszkopt z morelami ze strony Przepisy kulinarne dla niemowląt. Ale tak naprawdę to mogłam sama go wymyśleć, bo biszkopt jak biszkopt, dużo do wykombinowania to nie ma. Poza tym zamiast kremu było tylko trochę bitej śmietany bez cukru. A do ozdoby owoce. O dziwo, mimo że takie zdrowe, to wyszło nawet smaczne.

    Składniki na biszkopt
    • 5 jajek
    • szklanka mąki
    • pół szklanki cukru
    Jajka umyć, oddzielić żółtka od białek. Białka ubić na gęstą pianę, dodać cukier i nadal ubijać. Dodać żółtka i delikatnie wymieszać trzepaczką. Powoli dodawać przesianą mąkę i mieszać. Wylać do natłuszczonej lub wyłożonej papierem do pieczenia formy. Piec 15 minut w 180 stopniach.

    Ja piekłam w prostokątnej formie. Gdy mój biszkopt wystygł podzieliłam go na pół i z każdej połówki wycięłam kształt lokomotywy. Spód posmarowałam bitą śmietaną i wyłożyłam połówkami winogron i owocami borówki amerykańskiej. Na to nałożyłam górną część, posmarowałam resztą śmietany i udekorowałam połówkami winogron i brzoskwinią pociętą na plastry.


    Sto lat Maluszku!

    6 września 2010

    Sałatka na lato (kończące się)

    Reaktywacja Baru sałatkowego u Peli bardzo mnie ucieszyła. Kiedy Bar powstał  miałam nadzieję podciągnąć się nieco w sałatkach, które obok zup są moją piętą achillesową. To nie tak, że mi sałatki nie wychodzą. Jak już się za nie wezmę to zazwyczaj się udają. Ale nie czuję ich. Nie umiem wymyślić od zera sałatki z tego co mam. Jakoś to nie moja bajka. Na razie!
    Nowa edycja Baru podoba mi się jeszcze bardziej, bo zmusza do myślenia i kreatywności. Pela podaje tylko "co" a każdy uczestnik wymyśla "ile" i "jak".
    Zabawa w komponowaniem sałatki z zadanych składników była przednia. Tutaj jest zaproszenie do zabawy wraz ze spisem składników. Trochę w tych składnikach pozmieniałam, ale niedużo. Wypadł olej, bo nie był potrzebny i majonez, bo miałam ochotę na coś lżejszego.

    Składniki:
    •  250 g piersi z kurczaka
    • 4 morele
    • 150 g zielonych winogron
    • 50 g selera naciowego (1-2 łodyżki)
    • 4 liście sałaty lodowej
    • pół łyżeczki curry
    • sól, pieprz
    Składniki na sos:
    • 3 łyżki jogurtu
    • łyżeczka soku z cytryny
    • pół łyżeczki miodu
    • łyżeczka curry
    • sól, pieprz
    Kurczaka umyć, oczyścić i pokroić w centymetrowe plastry. Natrzeć solą, pieprzem oraz curry i zgrillować. (Ja użyłam do tego patelni grillującej. Ponieważ kurczaka grillowałam a nie smażyłam to z przepisu wyleciał olej.) Po ostudzeniu plastry pokroić w kostkę. Owoce umyć. Morele przekroić na pół, wyjąć pestki. Powstałe połówki pokroić w ćwiartki (czyli tworzymy moreloósemki). Winogrona ciąć na połówki. Selera umyć i pokroić w cienkie słupki. Sałatę porwać. Wymieszać wszystkie owoce i warzywa. Składniki na sos wymieszać i gotowym sosem polewać sałatkę tuż przed jedzeniem.


    A oto wersja dla Maleństwa (bez sosu i mięsa)