Zaryzykowałam też w inny sposób. W końcu zebrałam się w sobie i zainaugurowałam nagrodę z ostatniego Gotowania po polsku, czyli szybkowar. Nigdy wcześniej nie używałam takiego urządzenia i trochę się go bałam. Ale jak przeczytałam, że mam tę soję gotować 2,5 godziny normalnie lub 45 minut w szybkowarze to uznałam, że to jest ten moment. Co nie zmienia faktu, że przez ten cały czas ukradkiem zerkałam, czy to piekielne naczynie już się zbiera do wybuchania, czy jeszcze nie.* A przed oczami stała mi scena ze „Śniadania u Tiffany'ego” z szybkowarem w roli głównej.
Składniki:
- szklanka soi
- 3 cebule
- 1 seler bulwowy
- szklanka płatków owsianych
- szklanka wody
- majeranek
- ostra papryka
- sól
- pieprz (to moja inwencja)
- bułka tarta
- oliwa do smażenia
Przepis pochodzi z książki „Rok w kuchni: jesień/zima”.
Kotlety w niczym nie przypominają tych z „suchej karmy”. Są mięciutkie, z chrupiącą skórką, bardzo smaczne. A szybkowar był grzeczny i nie wybuchł. Przynajmniej tym razem.
Kotleciki uczestniczą w akcji „Warzywa strączkowe”.
Interesujące? Polecam podobny przepis:
Kotlety warzywne
* Tak, tak, wiem, że nowoczesne szybkowary nie wybuchają, że mają te wszystkie zabezpieczenia i tak dalej. Lęki stworzone przez rodzinne opowieści i obejrzane filmy są jednak bardzo trwałe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz