W tym roku na pierwszy rzut przygotowałam zapiekankę łowicką. Przepis pochodzi z książki „Kuchnia jarska” Dionizego Szepietowskiego wydanej w 1968 roku. Lekka dygresja — ta książka zupełnie nie odpowiada współczesnemu wegetarianizmowi. Na przykład nie udało mi się na razie znaleźć w niej ani jednego wegańskiego przepisu. Wszędzie są albo przetwory mleczne albo jaja, a najczęściej jedno i drugie. A już szczytem są przepisy typu zapiekanki fryzyjskiej: (cytuję) „Ciasto: 20 dag mąki pszennej, jajo, słonina…” Bardzo jarskie, czyż nie? Ja nie jestem wegetarianką ani tym bardziej weganką, więc mogę z tej książki spokojnie korzystać, ale jest to piękny przykład jak zmieniają się obyczaje.
Wracając do zapiekanki łowickiej
Składniki:
- 600 g ziemniaków
- 400 g twarogu
- szklanka kaszy krakowskiej
- szklanka mleka
- 2 łyżki masła w temperaturze pokojowej
- pół łyżki oleju
- 2 łyżki tartej bułki
- 3 jajka
- pieprz, sól, gałka muszkatołowa lub imbir (wzięłam gałkę, po łyżeczce każdej przyprawy)
Ziemniaki obrać, oczyścić i ugotować. Kaszę sparzyć wrzącym mlekiem. Gdy ziemniaki ostygną zemleć w maszynce, dodać twaróg i ostudzoną kaszę. Dodać jajka, masło, trochę bułki tartej, przyprawy i starannie wymieszać. Naczynie do pieczenia natłuścić i posypać bułką. Włożyć do niego masę. Zapiekać w piekarniku (dałam 200 stopni). W książce proponują podanie z sosem lub kwaśną śmietaną. My zjedliśmy ze śmietaną i jogurtem.
Jest to typowa tak zwana „bieda-kuchnia”, ale bardzo smaczna (jak zwykle w takim przypadku). To znaczy podejrzewam, że dawniej była to tania potrawa, bo teraz kasza krakowska, bardzo trudna do dostania, dość zawyża koszty. Ta zapiekanka świetnie nadaje się jako „wypełniacz” do obiadu, ale może być też samodzielnym daniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz